13 wrz 2015

osiem

— Jesteś pewna, że to ten Eryk, co ma przerwę między zębami jak Frodo?
— Cicho bądź, jeszcze usłyszy.
Ania zachichotała i wrzuciła pet prosto pomiędzy kratki ściekowe, gdzie wpadł z głuchym „plum”. Później spojrzała prosto na Eryka, który zerknął w naszą stronę, ale zaraz odwrócił się, speszony. Musiałyśmy wyglądać jak obgadujące go psychopatki. Odwróciłam wzrok w stronę autostrady, gdzie uformował się już niezły korek, ale ponoć byliśmy prawie u celu. Przynajmniej według Ignacego, ale on znał dokładnie drogę, a jego pół godziny oznaczało dokładnie trzydzieści minut. U mnie rozrosłoby się do trzech godzin.
— Ale nie ma co, wyrobił się — paplała dalej Anka. — Tylko trudno mi uwierzyć, że się przyjaźnią z Leszczyńskim. Eryk ma poczucie humoru i dogadał się z Pawłem, a wiesz, to trudne, on ma trudny charakter.
Parsknęłam.
— Ewka, nie zaczynaj.
— Określiłabym to inaczej.
— To nie określaj, dobra?
Uszczypnęła mnie w ramię tak mocno, że aż podskoczyłam i od razu potarłam bolące miejsce, posyłając jej urażone spojrzenie. Nie obeszło ją to za bardzo, ostentacyjnie wrzuciła sobie miętówkę do ust i ruszyła w stronę Ignacego i Eryka, rozmawiających przy samochodzie. Paweł siedział w sklepie, więc korzystała z okazji, żeby zapalić, co uważałam za kolejny minus dla Maratończyka. Fakt, nałóg był zły, ale gdybym ja paliła, nie musiałabym się chować przed Ignacym. Owszem, potępiałby mnie, ale nie robił afer na pół Poznania „EWA, UMRZESZ”. Paweł wyciął z jednej z paczek napis o raku i wcisnął jej do portfela, żeby zawsze pamiętała o tym, jak się zabija.
Psychol.
Także podeszłam do samochodu, akurat w momencie, kiedy Ania bardzo głośno wyrażała swoją opinię na temat tego, co Ignacy wyprawia jako prowadzący naszą wycieczkę.
— Zachowujesz się jak jakiś dyrygent w orkiestrze, wyluzuj trochę, jedziemy tam się bawić. Morze i te takie. A ty taki spięty, jak nie wiem. — Dźgnęła go palcem w pierś. — Eryk taki uśmiechnięty, a ty jakby ci kto nos w drzwiach przytrzasnął.
Eryk, uśmiechnął się speszony, za to Ignacy wyglądał tak, jakby naprawdę przytrzasnęła mu nos drzwiami.
— Gdybyś ty prowadziła, prawdopodobnie udusilibyśmy się od dymu papierosowego albo rozwalili już w Wałczu — odparł śmiertelnie poważnym tonem, poprawiając sobie kołnierz. Nie musiał go nawet poprawiać, a robił to tak gwałtownie, że mógł rozerwać materiał.
— Przestańcie się sprzeczać, nie ma o co, przynajmniej jesteśmy na czas — odezwałam się, bo Anka już chciała mu się odgryźć.
Eryk natychmiast mnie poparł, ale nie spotkało się to z aprobatą ani jednego, ani drugiego — Anka uniosła brwi, a Ignacy spojrzał na nas tak, jakbyśmy przyznali jej rację i wrócił do samochodu, trzaskając mocno drzwiami. Kiedy usiadłam znów obok niego, nie patrzył w ogóle na mnie, tylko przeliczał pieniądze w portfelu, wręcz masochistycznie dzieląc monety na te groszowe i złotowe, a potem wrzucając do odpowiednich przegródek. Na koniec jeszcze posprawdzał, czy się nie pomylił; Maratończyk zdążył już wrócić i zacząć szeleścić bezglutenowym batonikiem. Zacisnęłam zęby i wbiłam wzrok w deskę rozdzielczą, starając się nie udusić go gołymi rękami, bo tak samo mlaskanie i postukiwanie palcami we wszelkie twarde powierzchnie doprowadzało mnie do białej gorączki.
— No dobrze, to jedziemy.
Miałam wielką ochotę pocałować Ignacego, kiedy to powiedział, ale powstrzymałam się. Zamiast tego nałożyłam na nos okulary i odwróciłam się do okna, opierając policzek na dłoni zwiniętej w pięść. Przez chwilę mijaliśmy jeszcze las, ale później migały mi tylko pojedyncze drzewka, reklamy uzdrowisk, aquaparków, Pomorza Zachodniego i innych tego typu atrakcji. Jechaliśmy w ciszy, no prawie, bo Eryk słuchał muzyki i dochodził do mnie szum jego słuchawek. Maratończyk zjadł swojego batona i zapadł w drzemkę na ramieniu Ani. Mimo że go nie lubiłam i naprawdę życzyłam jej kogoś lepszego, zazdrościłam im. Ignacy nie pozwalał sobie na drzemki gdzie indziej niż w łóżku, a wtedy i tak wyglądał jak żywcem wyjęty z jakiegoś filmu — miał skrzyżowane nogi w kostkach, a dłonie złożone na piersi. Przypominał odpoczywającego nieboszczyka. Zerknęłam na niego. W tamtym momencie był posągiem wiozącym nas do Kołobrzegu. Nie chciałam posągu, tylko wsparcia, bo zaczynałam się stresować, a podejrzewałam, że Ignacy pewnie niewzruszony wyciągnąłby jedynie z jakiejś tajnej skrytki Nervosol. Albo burknął „Ewa, uspokój się”. Tak by było.
Nie wiedziałam nawet, kiedy przysnęłam, obstawiając, która wersja byłaby bardziej prawdopodobna. Po prostu odpłynęłam, z czołem przytkniętym do szyby i nie rozpraszało mnie nawet to, że czasem trzęsło. Nie śniłam o niczym, właściwie dryfowałam na tych dziwnych wzorach, które pojawiają się, kiedy bardzo mocno przyciśniesz palce do zamkniętych powiek. Mimo że wiele się wydarzyło przez te dwa tygodnie, nie opuszczało mnie to złe przeczucie, cały czas trzymające mi dłoń na ramieniu. Może sobie tylko wmawiałam, bo ja przecież bardzo lubiłam sobie wiele rzeczy wmawiać, ale byłam prędzej histeryczką niż wróżką w chuście, losującą złą kartę i mówiącą „umrzesz, sto osiemdziesiąt złoty za wróżbę się należy”.
Albo po prostu byłam za bardzo zdenerwowana.
W pewnym momencie poczułam mocne szturchnięcie. A później kolejne, lżejsze. To był Ignacy. Otworzyłam oczy i zdjęłam okulary, żeby spojrzeć na niego pytająco, ale też z lekką pretensją. Było mi tak dobrze, a kiedy się obudziłam, nagle rozbolał mnie brzuch. W ten taki dziwny sposób, kiedy bólu nie ma tak naprawdę, czujesz tylko dziwne coś, co z wnętrzności robi ci masakrę piłą mechaniczną, na pełnych obrotach, z pełnym zaangażowaniem. I masz tak trochę ochotę umrzeć, a z drugiej strony mieć to wszystko za sobą. Tadeusz tak się tym przejął, że aż wcale, nawet nie drgnęła mu brew.
— Jesteśmy na miejscu — powiedział jedynie spiętym głosem, nie patrząc na mnie. Bardzo mocno zaciskał palce na kierownicy.
Wyjrzałam przez okno. Wjechaliśmy w jakieś osiedle, mijaliśmy domy i podjazdy, płoty i samochody, ludzi z psami i wszystkie inne elementy osiedli mieszkalnych, takich samych jak w Poznaniu, a jednak czułam się tu nieswojo. Obróciłam głowę do tyłu, by spojrzeć na Anię. Wyglądała dziwnie, jakby trochę pobladła i nie patrzyła w ogóle na okolicę, wzrok miała wbity w ekran telefonu, na którym gorączkowo coś przewijała. Maratończyk nadal spał, za to Eryk posłał mi pytające spojrzenie; odpowiedziałam wzruszeniem ramion. Nie wiedziałam o co mi chodzi, a co dopiero Ance!
Cokolwiek się działo, mogłam mieć pewność, że mnie zbędzie. Musiałam poczekać, aż sama mi powie. Albo może po prostu miała chorobę lokomocyjną, albo głód nikotynowy. Dziwnym trafem to mnie w ogóle nie zaniepokoiło, spędzając ze mną czas, można było nauczyć się naprawdę absurdalnych humorów, nachodzących człowieka bez powodu. Przykładem był choćby Ignacy, ale on to z innej planety, jego obowiązują inne zasady.
Kiedy zatrzymaliśmy się przed domem, ogrodzonym nowoczesnym płotem, Ignacy odpiął swój pas i wziął kilka głębokich wdechów, nim wysiadł z samochodu i niecierpliwym gestem pospieszył nas, żebyśmy zrobili to samo. Kiedy wydostałam się na zewnątrz, czułam się lekko oszołomiona. Wjechaliśmy w wąską ulicę, przy której znajdowały się tylko dwa domy, a jej wyjście przypominało trochę „drogę bez powrotu” — inne budynki rozmieszczone były tylko z jednej strony ulicy, dalej rozciągała się ogromna łąka. Zacisnęłam palce na ramiączkach plecaka i odwróciłam się do Ignacego. On za to wpatrywał się w płot, jakby zaraz miał go ugryźć. Normalny człowiek już dawno przeszedłby przez furtkę, otworzył wejście dla samochodu, albo co i wprowadził nas do domu, tymczasem wyglądaliśmy jak zagubione przedszkolaki. I miałam obtartą lewą piętę, co przypominała mi przy każdym ruchu.
— To co, będziemy tak tu stać? — burknął Paweł, przeciągając się. Po raz pierwszy widziałam Anię rozdrażnioną w jego obecności, kiedy posłała jego plecom poirytowane spojrzenie. W głębi duszy dziwnie się ucieszyłam. No, nie było tak idealnie jak próbowała mi wmówić! Mnie też zresztą ten dupek irytował, ale nie miałam siły tego okazywać.
— Oczywiście, że nie — odparł Ignacy, nadal wpatrzony w drzwi furtki, a później pchnął ją niepewnie, mimo że chyba starał się wyglądać, jakby był co najwyżej znużony. Ja znałam go za dobrze. — Zastanawiam się, gdzie zostawić samochód.
— No, w garażu.
Ignacy spojrzał na Eryka z dezaprobatą.
— Nie wyobrażam sobie tego, nie wiem, jak to teraz tam wygląda.
— No, to przed domem.
— Żeby Daria porysowała mi go swoją pandą, kiedy nieudolnie będzie ją wprowadzała do garażu? Wykluczone.
— Ej, uspokój się. Nie przekraczamy bramy Mordoru, tylko twojego domu.
— Rzeczywiście, to duża różnica.
Pomyślałabym, że się przesłyszałam, ale Eryk zmarszczył brwi, wpatrując się jeszcze chwilę w plecy Ignacego, który prawie pewnym krokiem wprowadził nas na teren swojego domu rodzinnego. Weszłam tam jako ostatnia, zamykając za sobą furtkę. Staliśmy na kamiennej dróżce, kończącej się trzema stopniami schodków prowadzących do domu. Nie wiem czego się spodziewałam, ale i tak mnie zatkało. Front domu wyglądał trochę surowo, zwłaszcza z trzema samochodami ustawionymi przed garażem i dwoma rowerami porzuconymi niedbale po drugiej stronie, obok pomalowanej na soczystą zieleń ławki. Cały, piętrowy dom był zielony, wybijały się tylko czarne drzwi i framugi okien. Przypominało mi to trochę mój stary domek dla lalek, może dlatego, że kabriolety dla Barbie tworzyły przed nim taki sam bałagan.
Nie byłam nawet zawiedziona, ja czułam się zwyczajnie zaszokowana, że dom Ignacego nie wygląda jak wielki pałac stworzony z krochmalu. Właściwie to przypominał trochę szaloną wizję ekologa, ale nie mogłam się na tym skupić, bo oto otwarły się drzwi wejściowe i prawdziwa nimfa wyleciała przez nie w naszą stronę, wydając z siebie coś, co brzmiało jak rozśpiewane „Ignaś!”. Przybliżyłam się trochę do Ignacego, ale nawet mnie nie zauważyła, tylko podbiegła do niego, powiewając swoją sukienką i uwiesiła mu się na szyi.
To musiała być Julka, co sama sobie potwierdziłam tym, że odwzajemnił jej uścisk. Miałam ochotę zrobić to samo, ale uskutecznić na jej szyi. Kiedy oderwała się od niego, powtórzyła to co prawda z Erykiem, ale miałam wrażenie, że trwało dwa razy krócej. Jakby było tylko wytłumaczeniem, że za nimi oboma się stęskniła, a nie że wykorzystała sytuację, by spokojnie pomacać sobie mojego chłopaka.
— Ojej, myśleliśmy, że już nie dotrzecie, naprawdę, Staszek zrobił ci miejsce w garażu, specjalnie dla ciebie, naprawdę! — zaćwierkała swoim głosem pretensjonalnej konferansjerki z MTV i w końcu mnie dostrzegła, choć odniosłam wrażenie, że zrobiła to wcześniej, a teraz było to po prostu ostentacyjne.
Odwróciła się w moją stronę i jej twarz rozświetlił jeszcze szerszy uśmiech. Mogłam się jej w końcu przyjrzeć i z satysfakcją stwierdziłam, że miała trochę krzywe zęby, ale to nie przeszkadzało jej ich suszyć. Tak jak się obawiałam, Matka Natura w zamian obdarzyła ją pięknymi, blond włosami i figurą, dzięki której sukienka nie wisiała na niej jak na wieszaku (czyli jak na mnie). Wyciągnęła do mnie dłoń i powiedziała z — ewidentnie udawanym — podekscytowaniem:
— Ty musisz być Ewa! Miło mi cię poznać, w końcu, jak długo musiałam namawiać Ignasia, żeby cię do nas przywiózł, naprawdę! Wszyscy mówią, że to moja zasługa, że przyjechał, ale jaką ogromną niespodziankę nam zrobił, że przywiózł ze sobą także ciebie, wszyscy chcą cię poznać, nie tylko ja! Ja jestem Julia, ale błagam, mów na mnie Julka, Julia brzmi tak strasznie poważnie, naprawdę, a ja tu najmłodsza jestem.
Dałam sobie potrząsnąć dłonią i uśmiechnęłam się sztucznie, a potem jeszcze bardziej przybliżyłam do Ignacego, kiedy doskoczyła do Anki i Pawła, witając się z nimi tak samo energicznie i przesadnie. Zerknęłam na mojego chłopaka. Wpatrywał się w jeden z samochodów, a jego oczy wyrażały coś, czego trochę się przestraszyłam. Nadal był też okropnie spięty. Dodatkowo Eryk zdążył gdzieś zniknąć.
— Wszystko w porządku? — spytałam cicho.
Ignacy potrząsnął głową i rozluźnił się na moment, a później, czego się nie spodziewałam tak bardzo, że aż podskoczyłam, objął mnie mocno ramieniem i poprawił mi przekręcone ramiączko plecaka. Przylgnęłam do jego boku, uważając to za chwilowy rozejm i chciałam go szybko przeprosić, bo może to pomogłoby mu poczuć się lepiej, kiedy Julka wróciła do swojej roli zaganiacza tłumu. Wprowadziła nas do domu, jakby Ignacy również był tu pierwszy raz, jakby w ogóle tu mieszkała i była panią domu! Miałam ochotę spytać, czy się przypadkiem nie zgubiła, ale nawet nie otworzyłam ust, po prostu uczepiłam się rozpaczliwie Tadeusza, chyba pierwszy raz w życiu ciesząc się tak naprawdę, naprawdę z tego, że jest obok.
Zanim zamknęły się za nami drzwi domu, zjawił się także Eryk i wcisnął Ignacemu kluczyki od samochodu. Miałam wrażenie, że coś do niego mruknął, ale nie dosłyszałam co, a może po prostu chrząknął. W każdym razie był tuż za mną, a mój bohater epopei narodowej obok, bardzo obok, co dodało mi otuchy, bo wnętrze domu przypominało zewnętrzne ściany wywrócone na lewą stronę. Korytarz był mały i wąski, do tego zastawiony jakimiś pudłami wylewającymi się z rozsuwanej szafy, ale drzwi do głównego przedpokoju były szeroko otwarte i miałam dobry widok na to, co się tam działo, nim jeszcze weszliśmy.
Ściany były pomalowane na chłodne odcienie zieleni, ale chłód zmniejszały nieco ułożone w mozaiki zdjęcia i dyplomy. Miałam okazję im się przyjrzeć dopiero, kiedy pociągnęłam Ignacego w tamtą stronę. Ściana, na którą spoglądałam, była mu ewidentnie poświęcona — widziałam jego dyplom za uzyskanie pierwszego miejsca w olimpiadzie filozoficznej, zdjęcie z mężczyzną przypominającym do złudzenia Roberta Redforda w garniturze, kolejne, przedstawiające na oko dziesięcioletniego Ignacego z dwoma innymi chłopcami, dwa inne dyplomy i certyfikat ukończenia czegoś, czego nie było mi dane poznać, bo Tadeusz z cichym „Ewa...” odciągnął mnie od ściany. Wylądowałam obok schodów z jasnego drewna, prowadzących na piętro. Naprzeciw mnie miałam lustro, w którym odbijałam się ja, przypominająca rozczochrane monstrum, Ignacy, piękna Julka i miska pełna krówek na stoliku przed szklanym zdrajcą. Żeby chociaż pokazywało, że nie mam się co martwić, że zrobię na matce Ignacego pozytywne wrażenie! Gdzie tam, utwierdziło mnie w przekonaniu, że mogłabym z powodzeniem grać główną rolę w Niani McPhee.
— Chodźcie, przyjechaliście w samą porę, zorganizowaliśmy obiad w ogrodzie, bo trochę powiększyło się nasze grono — zarządziła Julka, łapiąc Eryka za rękę i pociągnęła go w stronę salonu.
Za nimi udała się Ania z Maratończykiem, wciąż spięta, a on marudzący. Ignacy ani na chwilę mnie nie puścił, co teraz dopiero wydało mi się naprawdę nienaturalne, ale nie chciałam, żeby zostawił mnie tak na pastwę grawitacji. Najpewniej upadłabym na podłogę, niezdolna się podnieść. Rozglądałam się po wielkim pomieszczeniu, splatając palce obu rąk przed sobą. Dwie ściany zajmowały widoki w ramach, strzelałam, że to jakieś wielkie miasta, natomiast trzecia ściana, za kanapą, poświęcona była komuś innemu, bo znów w oczy rzuciły mi się zdjęcia. Czułam się tak, jakbym znalazła się w muzeum, jedynie wielki, plazmowy telewizor się z tym wszystkim gryzł. I ogromne okna, z drzwiami balkonowymi, wychodzącymi na taras, które Julka teraz rozsunęła i uderzył w nas dziwny gwar, niczym z restauracji.
— Ha! Mówiłam, że to oni! — Usłyszałam damski głos, który, jakoś dziwnie, z miejsca polubiłam. — Tylko nasz wykrochmalony Ignacy jedzie dwadzieścia kilometrów na godzinę!
Parsknęłabym śmiechem, gdybym nie była tak zestresowana, ale kiedy wyszliśmy wszyscy do ogrodu, i tak poczułam się lepiej. Dosłownie na kilka sekund. Ania stanęła jak wryta, a ja wpadłam prosto na nią i może dlatego nie upadłam, tracąc przytomność, a jedynie nabiłam jej siniaka na ramieniu, wbijając w nie bardzo mocno paznokcie.
W ogrodzie rozstawiono ogromny stół, przy którym siedziała piękna, ciemnowłosa kobieta, Ignacy Dwa, tylko ubrany jak uczestnik pikniku, a nie super ważnej konferencji, obok niego ruda posiadaczka głosu, mówiącego o wykrochmalonym Ignacym, za to obok niej... obok niej, bębniąc palcami w stół, siedział Rocky. Zmieniony, a jednocześnie taki, jakim go zapamiętałam, poważny i znużony.
I patrzył prosto na mnie...
— No, ale jak zawsze ma wyczucie, bo sam Jakub Leszczyński zaszczycił nas swoją obecnością! Święta trójca w komplecie!
... a ja wpatrywałam się w niego, nie mogąc złapać oddechu.
Czekałam na ten moment od początku opowiadania i powiem wam, że cieszę się, że w końcu tu dotarłam. Btw, w końcu mogę dodać bohaterów, bo wielka tajemnica została sprzedana, znajdziecie ich w zakładce Lato. Bo ja nadal bardzo lubię gify i te takie. No. W każdym razie, miłej jesieni czy coś, do następnego!

28 komentarzy:

  1. #%^*$£¥

    Głupi telefon skasował mój komentarz. Idę się posiekać łyżeczką.

    Wrócę wieczorem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie siekaj się, bo musisz napisać go od nowa, a ja czekam. :D

      Usuń
    2. Już nie pamiętam, co pisałam w pierwszym komentarzu. Pamiętam jedynie, że podobała mi się ruda, bo ma fajny charakterek (I WŁOSY). No i zakładką to generalnie zrobiłaś mi dzień. Tylko czemu nie mogłaś tego ujawnić w opku, no czemu. xD I czy Ewa wiedziała, do kogo zarywa. ._. Co tam jeszcze...
      ROCKY!

      Ale czekaj, czekaj. Oni jechali na ślub brata Ignasia? To znaczy, że Julka jest jego dziewczyną?! To znaczy, że Rocky się żeni?!
      A może to ja coś pokręciłam, bo już mi się miesza z nadmiaru wrażeń ;-;

      Baj te łej, pogoda za oknem taka, że mi się momentalnie kojarzy z Twoją jesienią. Pozytywnie bardzo.

      Usuń
    3. No ujawniłam przecież, na samym końcu widać, że to ON. UUUU.
      Pokręciłaś: pojechali na ślub Staszka z rudą, bo Ignacy będzie świadkiem. :D Jakub jest młodszym bratem, którego miało nie być i zdecydowali się pojechać, bo, no właśnie, MIAŁO GO NIE BYĆ. Ale jest, bo nudno by było, c'nie.
      O, no. :D

      Usuń
    4. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, że tak, no to ten, nie myślałam zbyt dobrze i mi się zakręciło w głowie od nadmiaru teorii spiskowych. XD Ale to nawet lepiej, he. :D
      ...
      A ja nawet nie zwróciłam uwagi.
      Po prostu nie skojarzyłam, że Rocky to Jakub...
      ...i w dodatku Leszczyński.
      Brawo ja. :D

      Usuń
    5. OMG, CO TEN ZWIĄZEK JAKUBA I IGNASIA TAKI, ŻE DZIĘKI JEGO NIEOBECNOŚCI JADĄ? STASZEK TO UKARTOWAŁ!

      Usuń
  2. Powiedziałabym, że wiedziałam, ale nie wiedziałam XD Raczej spodziewałam się, że Rocky gdzieś się w Kołobrzegu zakręci. Tylko na rodzinnym obiedzie? Z rodziną? Całą rodziną? Okej. Tego raczej przewidzieć nie mogłam. Pomijając już więzy rodzinne (i traumatyczne przeżycia Ignacego związanego z jego szaloną, jak wnioskuję, rodziną :P), to zaczęłam się zastanawiać, kto wiedział o tym, że Ewa kręciła z braćmi. Tak, to jest najbardziej interesujące. I powstrzymam się przed komentarzem, że Ewa to pierdoła totalna i powinnam się przecież domyślić, ale... ja pewnie też się bym nie domyśliła. Tyle mam z Ewą wspólnego :D
    I jeszcze chciałam dodać, że zrobiło mi się strasznie żal Ignacego, bo zaczynam go naprawdę lubić, a chyba nie czekają go przyjemne wakacje. Poza tym dałaś mu uroczego gifka :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu, przez siedem rozdziałów starałam się pisać to tak, żeby Rocky Leszczyński nie wyszedł na jaw i normalnie każda zaskoczona reakcja podnosi moje ego, bo udało mi się uknuć coś takiego, a jednocześnie nie zepsuć po drodze! XD
      No, trudno byłoby się domyślić, bo: a) żaden jej do domu nie zaprosił, b) nie rozmawiają ze sobą, w sensie Rocky i Ignacy, więc trudno, żeby się zwierzali sobie nawzajem z tego, że z kimś tam kręcą i najważniejsze, c) Rocky jest do niego całkowicie niepodobny. Tak dla porównania: Ignacy taki szczypior, a Rocky to... no, Rocky. Także, może trochę ją usprawiedliwiam, ale trudno byłoby się domyślić, aż tak podejrzliwa nie jest!
      O, nie, to będą ciekawe wakacje, ale na pewno nie dla żadnego z nich. :D (wiem, jestem z jego gifków najbardziej dumna!)
      Pozdrówki!

      Usuń
  3. Ja pierdo... ekhem, pierdzielę.
    Zagięłaś mnie.
    W życiu nie wpadłabym na to, że nasz szanowny kochany Rocky, na którego tak długo kuźwa jego twarz, czekałam. I nie wiem, co powiedzieć, naprawdę. Julia mnie bardzo irytuje. Jeśli okaże się dziewczynką Rocky'ego, to będę jeszcze bardziej zła. Jasna cholera. Tak się pisze opowiadania. Tak, że nie będzie wiadomo, czego się można spodziewać. Galimatias się zrobił z tego bardzo pokręcony; Daria, Julia, Rocky, Ignaś, rodzinka, Ewka, Eryk, Anka, Paweł. Nie wiem, po prostu nie wiem, słowa nie potrafię z siebie wydusić, serio. Wybacz mi, coxon, ale wymiękam przy Tobie, leżę plackiem, a ty triumfujesz.
    I bębnię palcami o stół czekając na rozwój wydarzeń.
    Amen.
    To było genialne. Ten Twój rozdział.
    Cholera, no mistrzostwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He. He he. Heeee. Czekałam na ten moment od samego początku. :D
      To cię zmartwię, że będzie miała jeszcze więcej czasu ekranowego! Właściwie, trochę dużo.
      Noweś, bo się zarumieniłam wzięłam i o. To chyba jedyne moje opowiadanie, w którym podłożyłam taką bombę, bo nigdzie indziej nie umiałabym, a i tak się stresowałam, że się po drodze ktoś sprytny domyśli.
      Dziękuję baaaardzo i pozdrówki, o!

      Usuń
  4. śmiechłam - jedyne, co mi przyszło do głowy, kiedy skończyłam czytać. Przyznam szczerze, że gdzieś mniej więcej w połowie tego rozdziału pomyślałam, że może Ignacy jest bratem Rockyego albo są kimś w rodzaju kolegów, albo że ten Staszek może ma coś z nim wspólnego, a tu taka niespodzianka!
    Zastanawia mnie tylko, dlaczego Ignacy jest taki spięty. Bo nie wie przecież o zapałkach ani o Kubie (chyba, że znowu coś przeoczyłam), więc o co kaman? W sumie Anka jest nielepsza. A może ona wiedziała?! W sumie to miałoby sens. A jeżeli wiedziała, to dlaczego nic nie mówiła? niby coś się rozwiązało, jednak ja nadal jeste głodna nowych informacji. Czekam na kolejny, bo z napięcia nie wytrzymam :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Uknułam intrygę i naprawdę nie byłam pewna, jak to wyjdzie. Myślałam, że się wsypię już w momencie, kiedy Ignacy mówił o swoim młodszym bracie przy okazji listu i te takie, ale uff. :D
      Ha x2! Teraz trzeba będzie czekać, bo dopiero się prawdziwe Lato zaczęło!
      Dzięki i pozdrówki!

      Usuń
  5. Ale jaja :D
    Powiedziałabym, że wiedziałam, ale to tylko dlatego, że czytałam ten rozdział i dwa poprzednie zanim stwierdziłam, że wypadałoby jednak zapoznać się również z początkiem oraz generalnie całością w odpowiedniej kolejności XD
    Niemniej jednak (się powtórzę) - ale jaja :D Ciekawi mnie kto co wie, zrobi i myśli i jak się wszyscy z tego wyplączą :D
    A Pawła to ja bym chętnie zdzieliła łopatą, byle mocno.

    Pozdrawiam z Poznania (akurat wtedy, kiedy akcja się z niego wyniosła, to się nazywa wyczucie czasu!) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma tak, nikt nie wiedział i koniec, ja tu sobie podnoszę ego, że taka ze mnie intrygantka opkowa. :D
      Ha, będzie ciekawie, mam nadzieję, bo to dopiero właściwie początek akcji właściwej i najlepiej wepchnąć się w takim czasie, bo wcześniej nic się nie dzieje, także ten!
      Pozdrówki znad morza!

      Usuń
  6. No wow. WOW! Jaram się jak lasy w Kalifornii. No tego to się nie spodziewałam. I co teraz?! Ale jak to...!!!
    I to... To oni wiedzą, czy nie wiedzą...?
    Jeżu, czekam na następny!
    A tak w ogóle to mam wrażenie, że Anka to jakaś moja bratnia dusza, jeśli chodzi o „cholera, jak zupełnie nie wiem, co zrobić ze swoim życiem”!
    Pozdrawiam gorąco,
    maxie

    OdpowiedzUsuń
  7. <3 *czuje się taka wyróżniona w jęczybule*

    PS Świetny szablon, Ewka pasuje do roli femme fatale!
    PPS Tylko zaznaczany tekst mógłby mieć ciemniejszy kolor.
    PPPS Nazwa ramki z obserwatorami jest wybitna, pasuję tam podwójnie, bo dosłownie jestem Ewką! :D *tyle radości*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, za przypomnienie o tym zaznaczeniu zwłaszcza, bo ja w każdym szablonie hover (z lenistwa) zostawiam taki sam, ale zazwyczaj takie rzygi tęczą to były, ale teraz rzeczywiście mi się wybijał. :D
      Ojej, no tak. Ale to tak fajnie wygląda, jak klikasz "obserwuj", to automatycznie zostajesz Ewką, taka mała armia Ewek. :D

      Usuń
    2. Spoczko, nie ma sprawy. :D
      A może inni nie chcą być Ewkami? xD ICOTERAS?
      Zawsze zamiast armii małych trollków czy innych potworków możesz utworzyć gigantyczną armię Ewek i ją nasyłać na każdego, kto ośmieli się ci sprzeciwić XD

      Usuń
  8. Jestem i ja! Myślałam, że będę miała tutaj do nadrobienia więcej notek, a tu taka zgrabniutka jedna noteczka :D Co i tak muszę skomentować jednym słowem: WIEDZIAŁAM. Ha, wiedziałam. Rocky, ahahahahahaha, aż parsknęłam śmiechem na głos jak przeczytałam ostatnią scenę. MUEHEHEHEHE, dobra, co by się nie działo, jestem za Ignasiem :D Zaczynam podkochiwać się w nim za jego opanowanie i spięty tyłek <3
    Pozdrówki :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M E D I U M jakieś normalnie, zazdro!

      Usuń
    2. Ja wam przypomnę wszystkim, te wasze hejty i narzekania na Ignasia biednego, teraz wszystkie loffki mu ślą, gorzej zmienne od Ewki! :D
      hannalei, zostajesz oficjalnie Letnim Mediumem, o!

      Usuń
    3. A takie tam, jednorazowe jasnowidztwo :3

      Usuń
  9. O M G! Rocky?! A cóż on tam robi? No nie gadaj... są rodziną? haha, ale się porobiło!

    OdpowiedzUsuń
  10. No nie! Nie, nie, nie, nie i jeszcze raz nie! Nie spodziewałam się tego! Nie czytałam bohaterów, żeby sobie spojlera nie robić, jak napisałaś XD.
    Wow. Oni braćmi?!

    OdpowiedzUsuń
  11. W ogóle teraz to umysł rozwala mi to, że co by było gdyby Ewka wylosowała jednak Kubę? Czy to z Ignasiem pożegnałaby się w tak ckliwy, wzniosły sposób, przekazując mu swój wisiorek, czy Ignaś dałby radę go zręcznie złapać (widzisz, jakie mam wyraźne te wyobrażenia? aż je pamiętam! szok, bo jestem typem sklerotyka)? Jak potoczyłby się związek Kuby z Ewką, czy byłby podobnie dysfunkcyjny jak Ewki i Ignasia? Czy Ignaś bez Ewki odważyłby się spotkać z rodziną, a jeżeliby się odważył, jak odbyłoby się ich pierwsze spotkanie od tak długiego czasu i czy twist z braćmi Leszczyńskimi miałby tak samo mocny efekt na Ewce, co ten, do którego jeszcze nie doszłam i przedłużam dotarcie do niego pisaniem tego komcia? Ach.
    Wyciągnęła do mnie dłoń i powiedziała z — ewidentnie udawanym — podekscytowaniem - i teraz się zastanawiać, czy faktycznie udawane, czy według Ewki udawane XD. Nie mogę ufać Ewce w sprawach osądów wydawanych na temat ludzi, jeszcze bym się ostro przejechała.
    Ignaś, nie stresuj się.
    ZA MAŁO KUBY!!!!!! Następnego już nie zdążę :(. Nieeeeeeeeeee.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, przyznam, że nie zastanawiałam się nad tym. Po prostu uznałam, że zapałki wybiorą Ignacego i na tym zbudowałam fabułę. I kurde... dałaś mi teraz zagwozdkę. Muszę pomyśleć nad alternatywną wersją, choćby w formie takich ogólnych notatek. NO WIESZ CO, A JA MIAŁAM PENNY DREADFUL NADRABIAĆ.
      Później jest Kuby więcej, pocieszę cię.
      A przedostatni akapit to najtrafniejsza myśl ever - nie ufaj osądom Ewki. Julka mogłaby wyglądać jak paszczur, ale Ignacy się z nią ściska, to jest piękna, najpiękniejsza, Ewka przy niej popłuczyny po modelce z mopsią twarzą. Do niczego, kompletna porażka, meh. Tak to wygląda w jej umyśle, trzeba brać wszystko pod poprawkę. :D

      Usuń
    2. Jak dojdziesz do jakichś wniosków, daj znać :D. Chętnie się dowiem, jaką alternatywę wróżysz Ewci :D.

      Usuń