5 sty 2016

dwanaście

Poszłam spać chyba najwcześniej ze wszystkich, a w moją migrenę uwierzyła nawet matka Ignacego. Musiałam być naprawdę bardzo blada, skoro Maratończyk przyjrzał mi się podejrzliwie. Położyłam się i wbiłam wzrok w sufit, splatając palce na brzuchu i najprawdopodobniej wyglądałam jak nieboszczyk, ale tak też się czułam. Nie widziałam nawet tych sławnych konstelacji, zlewały mi się przed oczami. Przemożna ochota, by natychmiast powiedzieć wszystko Pawłowi walczyła we mnie z lojalnością wobec mojej zdradzieckiej przyjaciółki. I nikt nie mógł mi wmówić, że to nic, gdyby było nic, nie przesiadywałaby z Darkiem w pralni!
„Nie ma żadnego trójkąta!”
Jasne, jasne. Ufałam jej do tego stopnia, że zwierzałam ze wszystkiego na bieżąco, ale teraz zdecydowałam, że nic więcej jej nie powiem. Nic a nic. Będę wszystko dusić w sobie i chodzić z miną męczennicy, a oni niech się zajmują ślubem. Ja zajmę się prezentem dla Jakuba. Coś ścisnęło mnie w środku. Powinnam z tego zrezygnować, ale odczuwałam dziwne podekscytowanie, że robię coś dla Rocky'ego. Nie wiedziałam skąd to się bierze, bo przecież powiedziałam już sobie, że to koniec zachowywania się jak debilka i całkiem nieźle wychodziło mi mijanie się z nim, mimo że czasem czułam na sobie jego wzrok. Wtedy miałam ochotę to odwzajemnić, ale udawałam zobojętnienie do tego stopnia, że byłabym w stanie w nie uwierzyć. A teraz malowałam dla niego takie małe arcydzieło z Erykiem, coś na kształt tamtej mapy u Kuby w pokoju. Zapomniałam nawet spytać, czy to on to zrobił. Byłam zbyt zaaferowana innymi rzeczami.
Odwróciłam się na bok i w tym samym momencie do pokoju wszedł Ignacy. Natychmiast zamknęłam oczy, udając, że śpię. Byłam pewna przez chwilę, że zauważył, że jednak tylko leżę, zadręczając się na zapas, ale po chwili zrobił wiatr, przechodząc chyba w stronę biurka. I nagle znalazł się tuż obok, na wysokości mojej twarzy, czułam na niej jego ciepły oddech pachnący pastą do zębów. Czułam też, że na mnie patrzy, ale starałam się oddychać miarowo. I tak lekko drgnęłam, kiedy odgarnął mi z twarzy włosy i przykrył mnie, mimo że było dosyć ciepło. Później oddalił się i otworzyłam oczy, kiedy nabrałam pewności, że wyszedł na balkon.
Dopiero wtedy odważyłam się odetchnąć głęboko. Serce biło mi strasznie głośno i bardzo chciałam, żeby się uspokoiło, ale im bardziej błagałam je o to w myślach, tym wydawało mi się głośniejsze. Dlaczego Ignacy się tak zachowywał? Zdawałam sobie sprawę z tego, że jest skryty i fakt, że wiedziałam od niego tak dużo o jego rodzinie, zanim się tu zjawiliśmy, było cudem. To, że powiedział mi, że mnie kocha, było dziwaczne tym bardziej, ale bycie obrażonym księciem już pasowało jak ulał. Dlaczego więc decydował się nie być urażonym, kiedy spałam? Kiedy nie widziałam, co robi? Chciałam, żeby wszystko się między nami wyjaśniło, ale z moimi zdolnościami do psucia najprostszych rzeczy, byłam skazana na porażkę. Zamknęłam więc ponownie oczy i starałam się zasnąć.
Rozmowa Anki z Darkiem wróciła do mnie jak bumerang. Wkurzało mnie zwłaszcza to, jak Anka wyrażała się o Maratończyku. Jej zachowanie nie sprawiało, że zapałałam do niego jakąś sympatią wziętą z powietrza, ale to było nie fair. Mogłaby mu wszystko zarzucić, ale nie to, że się tym nie przejmie. Powinna się zorientować już po tym, że pojechał z nią do Kołobrzegu z ludźmi, których nie lubił z wzajemnością. A ona przyjechała na schadzki! W tym czasie Paweł siedział tu i był bucem tylko dla mnie i Ignacego, czyli jak zwykle. Widziałam, że wszyscy go polubili, bo oczywiście go nie znali, ale na miejscu Anki byłabym szczęśliwa. A ta flądra chciała zerwać z nim w Kołobrzegu! Byłam zmienna jak pogoda, ale w tej kwestii trzymałam stronę Maratończyka. Wiedziałam, że Darek jest świetnym facetem, nie mogłam zaprzeczyć, ale sama go zostawiła i wmawiała mi, że nic między nimi nie ma! I złapałam ich na gorącym uczynku!
Przestałam o tym myśleć, gdy usłyszałam odgłos zamykania drzwi balkonowych. Znów zaczęłam udawać, że śpię. Przez chwilę nie byłam pewna, co Ignacy robi, ale potem położył się obok mnie. Miałam ochotę skończyć z tymi dziecinnymi udawankami i z nim porozmawiać, ale zabrakło mi odwagi. Zwłaszcza kiedy ni stąd ni zowąd przysunął się bliżej i objął mnie ramieniem. Nie chciałam się odzywać, bo zadrżałby mi głos, ale nie mogłam powstrzymać własnego ciała przed gwałtownym odwróceniem się do Ignacego i przytuleniem do niego. Byłam naprawdę sobą zaskoczona, gdy wybuchnęłam płaczem i schowałam twarz w jego koszulce, oplatając go rękami tak mocno, że mogłam połamać mu żebra. Najwyraźniej nie miał nic przeciwko, bo tej nocy zasnęłam po sesji płaczu bez powodu, głaskana delikatnie po plecach.
To był dopiero drugi raz w Kołobrzegu, kiedy spałam spokojnie.

Kiedy obudziłam się rano, Ignacego nie było. Przez chwilę leżałam z policzkiem przyciśniętym do poduszki i patrzyłam smętnie na chmury gromadzące się na niebie. Deszcz trochę się spóźnił — powinien lać wczoraj i mnie ostrzec. Najwyraźniej czekał na lepszą chwilę.
Wstałam niechętnie, z potwornym bólem głowy, na krótko uleczonym przez ciepłą wodę z prysznica. Kiedy zeszłam na dół, w kuchni zastałam tylko Jakuba, opartego o kredens i jedzącego z zaangażowaniem miskę płatków śniadaniowych. Wciągnęłam głęboko powietrze i podeszłam do szafki pierwszej z brzegu, szukając tabletek na ból głowy. Wiedziałam, że Kuba mnie obserwuje, ale uparcie wypatrywałam apteczki albo chociaż pudełka z lekami na wzór tego, które mieliśmy z Ignacym u nas w mieszkaniu.
W pewnym momencie usłyszałam stuk naczynia o kuchenny blat, a później Jakub znalazł się tuż obok i sięgnął nade mną do szafki, w której przed chwilę szukałam apteczki, po czym wyjął stamtąd wiklinowy koszyk pełen pudełek leków. Przez chwilę wpatrywałam się w nie, jakbym nie wiedziała, co mam przed sobą, po czym odebrałam je od niego trochę zbyt gwałtownie, bo dwa pudełka spadły na podłogę. Odłożyłam koszyk na szafkę i podniosłam leki, czując jak rumienię się od palców stóp po cebulki rudych włosów. Musiałam wyglądać jak marchewka albo pomidor. Wiedziałam. Kuba uśmiechał się do mnie, a możliwe, że śmiał się ze mnie, ale na pewno go rozbawiłam.
— Nie denerwuj się, Ewa.
Cztery słowa wypowiedziane cicho, wręcz uspokajającym tonem, a we mnie już wszystko chodziło i zaczynałam się naprawdę denerwować. Aż przeszedł mi ból głowy, tak starałam się pokazać mój spokój. Musiało nie wyjść. Nie miało innego wyjścia. Skąd w ogóle wiedział, czego szukałam? Może czytał mi w myślach? Może to go tak śmieszyło? Chociaż nie było czego czytać, ja sama nie nadążałam za tym, co dzieje się w mojej głowie — patrzyłam na Kubę i czułam się tak, jakbym zamiast mózgu miała splątane słuchawki do telefonu.
— Nie denerwuję się — wymamrotałam. — Dziękuję.
Wzięłam potrzebne pudełko ze sobą na drugi koniec kuchni, gdzie znalazłam szklankę i wlałam w nią wody. Im dalej od Rocky'ego, tym lepiej mi się myślało, najlepiej gdyby w ogóle stamtąd wyszedł, ale nie mogłam go wygonić. Czułam się jak idiotka, bo drżały mi palce, kiedy próbowałam wydostać z listka tabletkę, ale kiedy mi się udało, odetchnęłam. Jeszcze tego mi brakowało, żebym się męczyła pół dnia z tak prostą czynnością, kiedy on stał za mną i postukiwał palcami w blat, o który się opierał. Czego chciał? Nie miał gdzie stać? Musiał stać właśnie tam? Połknęłam tabletkę i odwróciłam się w jego stronę. Akurat wtedy przeniósł na mnie wzrok i uniósł brew.
— Skąd wiedziałeś, czego szukam?
Zamknij się, debilko. Miałam ochotę zamknąć oczy i wewnętrznie krzyknąć, żeby mi ulżyło, bo poczułam się jeszcze gorzej, ale było za późno. Zabrzmiałam napastliwie, jakbym miała mu za złe, że mi pomógł, a przecież nie taki był mój cel. Słowa wyrwały się same, bo nie chciałam milczenia, milczenie było najgorszą opcją, a przecież Jakub nigdy sam nie rozpoczynał rozmów. Zawsze sądziłam, że po prostu tego nie lubił. To znaczy, rozmawiać. Zazwyczaj burczał, ale przecież przyjaźnił się z Darkiem, musiał kiedyś to robić. Teraz podejrzewałam dlaczego. Ze mną nie dało się normalnie rozmawiać, nawet o pogodzie, bo zaraz zaczynałam zachowywać się jak jakaś idiotka. Albo nie wiedziałam, co powiedzieć. Zwłaszcza, gdy ktoś był tak oszczędny w słowach jak Rocky.
— A nie tego szukałaś? — Wzruszył ramionami.
Pokiwałam powoli głową, chociaż nie wiedziałam nawet po co. Dlaczego miałam mu przytakiwać, skoro było to oczywiste? Schowałam tabletki z powrotem do opakowania i podeszłam do Kuby, by wpakować je do koszyka i ewakuować się z kuchni. Zrobiłam to w milczeniu, starając się oddychać miarowo, ale znowu pachniał tak jak wtedy. Miałam ochotę wstrzymać oddech na tę chwilę, ale to byłoby jeszcze dziwniejsze. Zamknęłam szafkę i, nie patrząc na niego ani przez sekundę, ruszyłam do wyjścia.
— Nie wiem, czy ktoś ci to mówił, ale lepiej wyglądasz w krótkich włosach.
Nie odwróciłam się, mimo że bardzo chciałam zobaczyć jego wyraz twarzy, ale kiedy znalazłam się już na schodach, chcąc zaszyć się na pozostałą mi godzinę w pokoju, musiałam bardzo mocno odetchnąć. Dlaczego to powiedział? Najwyraźniej wiedział, jak na mnie działa. Miałam ochotę odpowiedzieć mu, że on wręcz przeciwnie, wygląda teraz gorzej, ale podejrzewałam, że to byłoby najsłabiej wypowiedziane kłamstwo, jakie kiedykolwiek mi się zdarzyło.
Kiedy znalazłam się z powrotem w pokoju, podeszłam do lustra i spojrzałam na siebie. Nie pamiętałam już, jak wyglądałam w długich włosach, ale nagle uznałam, że możliwe, że w krótkich mi lepiej. Mimo że było to wręcz idiotyczne, uśmiechnęłam się. Byłam strasznie płytka, ale nie mogłam nic poradzić na to, że mój humor poprawił się o jakieś dwieście procent.
Nikt mi tego nigdy nie mówił. Rocky był pierwszy.

— Długo się znasz z Ignacym?
To pytanie musiało kiedyś paść. Siedziałam akurat po turecku na podłodze usianej gazetami, podziwiając jak naszkicowany domek nabiera powoli realnych, pięknych kształtów. Eryk pozwolił mi chwilę odpocząć, bo trochę mu przeszkadzałam, kręcąc się wokół drabiny, ale to był błąd, bo wtedy zaczynałam rozmyślać, przyglądając się mu.
— Od dziecka. Nie mówił ci?
Nie odpowiedziałam. Wspominał mi coś o podstawówce, ale to było takie, żebym się odczepiła. Niczego mi o sobie nie mówił, musiałam to z niego wyciągać siłą. Może gdyby to robił, nie byłabym taka podejrzliwa, no i wiedziałabym, że Jakub to jego brat. A ja byłam ciekawa jego życia! Chciałam wiedzieć, kim jest mój chłopak, co ukształtowało jego pedantyczny charakter, dlaczego wybrał akurat medycynę, skoro najwyraźniej brzydził się cudzej krwi. To była jego wina, że musiałam wypytywać innych o rzeczy z nim związane, jak na przykład coś tak ważnego jak ich przyjaźń.
Eryk położył pędzel na stopniu drabiny i odwrócił się do mnie. Po mojej minie wywnioskował, że odpowiedź jest twierdząca, a na jego twarzy malowało się przez chwilę zaskoczenie, ale potem szybko się zreflektował. Zszedł z drabiny, wytarł dłonie w szmatkę leżącą na zamkniętej puszce z farbą, a później usiadł obok mnie. Oparł się o ścianę i wyciągnął długie nogi, oddychając z ulgą. Także się oparłam, by móc patrzeć na niego bez wykręcania głowy.
— Nie mam pamięci do cyfr i takich rzeczy, ale raczej z dwadzieścia lat będzie — stwierdził. — Nie wiem, jesteśmy sąsiadami od dziecka, trudno żebyśmy poznali się wczoraj.
Wydałam z siebie ciche „wow”. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, jak krótko znam Ignacego. Prawie pięć lat w porównaniu do raczej dwudziestu to jakaś przepaść. Zawsze uważałam, że różnica wieku między mną a Ignacym, czyli te niecałe trzy lata, to mało, ale teraz wydawało mi się dużo, kiedy w głowie pojawiło mi się pełno cyfr.
— Ignacy o mnie też nic nie mówił? — spytałam wbrew sobie. Nie chciałam zabrzmieć jak jakaś obrażona księżniczka, ale byłam ciekawa.
— Cóż...
Widziałam, że Eryk czuł się naprawdę jak na przesłuchaniu i było mi z jednej strony głupio, ale z drugiej żałowałabym, gdybym tej szansy na porozmawianie z nim nie wykorzystała. Nie chciałam, żeby się zorientował, że nie robię tego wszystkiego, bo nie mam zajęcia, a dlatego, bo wydał mi się świetnym źródłem informacji. Na jego miejscu uznałabym się za psychopatkę, a był przecież naprawdę miłym chłopakiem!
— Mówił — odpowiedziałam za niego.
— Ewa, nie każ mi wdawać się w szczegóły. — Spojrzał na mnie wręcz błagalnie. — Na pewno z Anią też o nim rozmawiasz, nie powiesz mi, że nie.
— Masz na myśli czy go z nią oceniam? Może. Ale niewygodnie czuję się z tym, że rozmawia z tobą o mnie, a o tobie nie powiedział mi właściwie nic, a przecież znacie się tak długo. Wiem tylko, że się przyjaźnicie, co wydaje mi się trochę dziwne, bo jesteście tacy różni, ale przeciwieństwa się przyciągają, no nie?
— Ignacy nie zawsze taki był — przyznał Eryk, miałam wrażenie, z zakłopotaniem. — Ale uznałem, że to twoja zasługa, bo kiedy wyjechałem do Poznania na studia, nie odzywał się za wiele.
Zrobiło mi się zimno. Niby to, co powiedział Eryk, nie było niczym strasznym, w końcu nie brzmiał tak, jakby mi zarzucał, że zepsułam mu przyjaciela, ale przecież ja poznałam porządnego Ignacego. Co prawda, pomiędzy naszym spotkaniem w Kołobrzegu, a jego przyjazdem do Poznania zrobił się jeszcze porządniejszy, ale uznałam, że już taki jest. Żałowałam, że w ogóle pytałam. Zastanawiałam się nawet, co takiego o mnie Ignacy mówił Erykowi, ale nie chciałam o to pytać. Nie chciałam zrobić niezręcznej atmosfery, a i tak już byłam ciekawska. I zamierzałam jeszcze trochę taka pobyć, jednak przesadziłabym, wypytując go o takie rzeczy.
— Co to znaczy, że nie zawsze taki był? Nie chcę wyjść na jakąś... nie wiem, nieważne, ale ciekawi mnie, co takiego się w nim zmieniło.
Moja wypowiedź była tak nieskładna, że musiałam zabrzmieć jak jakieś dziecko, ale Eryk chyba bardziej zwrócił uwagę na to, że diametralnie zmienił mi się humor. Widziałam to po jego twarzy, ale nie odezwał się ani słowem. Już wcześniej wyczułam w nim to, że lubi opowiadać o wielu rzeczach, a najwyraźniej mi ufał, więc uznałam, że na pewno podzieli się ze mną tym, co chciałam wiedzieć, a nawet doda do tego więcej.
— Nie wiem, czy powinienem ci mówić. Myślę, że powinnaś zapytać Ignacego.
— „Hej, Ignacy, dlaczego się zmieniłeś?”
Eryk spojrzał na mnie tak, że zrobiło mi się głupio, ale wytrzymałam to spojrzenie. Zaczynałam się powoli denerwować tym, że zazwyczaj chętny do opowieści Eryk, teraz miał przede mną jakieś tajemnice. Może trochę naciskałam, ale gdyby nie mówił do mnie po chińsku, na pewno brzmiałoby to inaczej, no!
— Był po prostu inny. Ewa, naprawdę nie wiem, co mam ci powiedzieć.
— Trzeba było mi nie mówić, że „nie zawsze taki był”. To tak, jakbyś prowokował mnie, żebym spytała. Teraz chcę wiedzieć, dlaczego. Czy to coś złego?
Pokręcił głową, ale widziałam, że pomyślał zapewne co innego.
— Skoro Ignacy najwyraźniej nic ci nie mówił o swoim życiu tutaj, miał powód. Nie chcę być paplą.
— Jestem jego dziewczyną, a nie prokuratorem. Nie pójdę od razu do niego, żeby mu powiedzieć „ha, wiem o tobie wszystko!” Jestem po prostu ciekawa. Ciekawa jego wcześniejszego życia, bo on o mnie wie dużo, co nie jest trudne, bo ja od zawsze jestem taka sama.
Widziałam, że trochę go przekonałam. Przez chwilę milczeliśmy, Eryk wpatrywał się w ścianę z dziwną miną, a później przeniósł wzrok na mnie i westchnął:
— No dobrze, więc co chcesz konkretnie wiedzieć?
Uśmiechnęłam się z wdzięcznością.
— Długo znacie się z Julką? W sensie, ty i Ignacy.
— Julka wprowadziła się na nasze osiedle później — zaczął ostrożnie, znów patrząc na malunek na ścianie. — To było chyba tuż przed tym, jak poszliśmy do podstawówki. Ja byłem w innej klasie, ale ona chodziła do jednej z Ignacym. Od razu złapali dobry kontakt i poznałem ją już na podwórku, bo Ignacy pozwolił jej grać z nami w piłkę. Dobra była. Nawet Ignacy to przyznał, a on był najlepszy na bramce i zazwyczaj nikt nie dawał mu rady.
Starałam się ukryć zaskoczenie. Ignacy i piłka nożna? Zawsze wyobrażałam sobie małego Tadeusza jako miniaturę obecnego, w tych koszulach i z ułożonymi włosami. Trudno było mi go wyobrazić sobie inaczej. Poza tym... cholera, jak miałam konkurować z Julką, skoro znali się tak długo? I była starsza ode mnie, a nawet nie wyglądała na dwudziestosiedmioletnią dziewczynę, dałabym jej maksymalnie dwadzieścia dwa. Sobie dziesięć, ale to działało tylko na moją niekorzyść.
— No dobrze, ale powiedz mi w końcu, jaki był Ignacy — powiedziałam, nie chcąc dalej słuchać o tym, jaka Julka była cudowna. Czy wszyscy w tym domu musieli być jej fanami?
— No więc... on, Julka i ja tworzyliśmy takie złote trio, w którym ja byłem raczej trzecim kołem, bo w sumie to żadna ze mnie dusza towarzystwa, a Ignacy wtedy... no, był dosyć towarzyski. Grał w piłkę, dopóki Kuba nie ujawnił swoich talentów sportowych, przez całe gimnazjum był przewodniczącym samorządu uczniowskiego, i takie tam. No i dobrze się uczył, to zostało mu chyba do teraz, ale z tego co pamiętam, to jego ojciec widział go jako swoją miniaturę, dopóki nie dowiedział się, że Ignacy nie chce iść do wojska. On w ogóle był surowy, Leszczyńscy pozwalali sobie na bałagan w pokojach tylko wtedy, kiedy jechał na poligony, a jak wracał, wolałem do nich nie chodzić. Kiedy dowiedział się, że Ignacy ma zamiar iść na studia, to już w ogóle, próbował nawet wpłynąć jakoś na Julię, żeby go przekonała.
— Dlaczego ją? — przerwałam mu.
Eryk przez chwilę milczał, a później odpowiedział z wahaniem:
— No bo byli ze sobą. Jakieś pięć lat. Może więcej, nie mam pojęcia, bo potem wyjechałem na studia, a oni zostali w Kołobrzegu.
Przez chwilę nie oddychałam, a kiedy udało mi się złapać oddech, zdałam sobie sprawę, że przychodzi mi to z trudem. Tego się nie spodziewałam. A może się spodziewałam, tylko nie chciałam, żeby ktoś mnie uświadomił? Możliwe, że wszyscy byli świadomi i sądzili, że ja też. Tylko Ignacy wiedział, że nie, więc dlaczego mi nie powiedział? To byłoby bardziej sprawiedliwe, niż bieganie za nią jak wierny piesek pod moim nosem ze świadomością, że ja o niczym nie wiem. Teraz to nagłe wyznanie, to niby niewinne kocham cię, Ewa wydało mi się okropnie podejrzane. Dlaczego powiedział to akurat teraz? Wolałabym się dowiedzieć, że jego była się wokół niego kręci. Jakoś nie uznał za odpowiednie mówienie mi tego.
— A czy... czy...
— Tak — powiedział, przeczuwając najwyraźniej, jak będzie brzmiało moje pytanie. — Byłem mocno zdziwiony, kiedy mi oznajmił, że nie są już razem, ale najwyraźniej coś zepsuło się, kiedy mnie tam nie było. Mogę cię zapewnić, że teraz się tylko przyjaźnią, jeśli o to ci chodzi. Znam Ignacego.
Nie wierzyłam mu i on to wiedział, ale udawał, że nie wie. Byłam mu za to poniekąd wdzięczna, ale z trudem utrzymałam obojętny wyraz twarzy, a może mi się nie udało i dlatego mi to mówił. Spuściłam wzrok na swoje dłonie i dopiero wtedy zauważyłam, że drżą. Zdenerwowałam się, to normalne, ale nie sądziłam, że tak mocno mnie to uderzy. A właściwie — zaboli. Zabolało mnie to i nie potrafiłam oszukiwać się, że jest inaczej. W ciągu dwóch dni zraniły mnie dwie osoby, obie zrobiły to nieświadomie — Anka, bo nie wiedziała, że słyszę jej słowa a Ignacy, bo nie wiedział, że kiedyś się dowiem o jego relacji z Julią. Nie chciałam tu być. Chciałam wrócić do domu.
Eryk położył mi dłoń na ramieniu i uścisnął je pokrzepiająco, a później wstał i wrócił do malowania. Przez chwilę obserwowałam jego pracę. Przypomniało mi się jednak coś, co ostatnio nie dawało mi spokoju przed snem, ale zbyłam szybko tę myśl. Skoro powiedział mi już tyle, miałam nadzieję, że rozwieje moją ostatnią wątpliwość.
— Słuchaj, Eryk... zastanawia mnie jedno. Skoro nie pracujesz w szpitalu, a zmieniłeś kierunek studiów, to dlaczego jechaliście z Ignacym do Mielna? Na wyjazd integracyjny, tak?
Eryk zamarł. Widziałam to dokładnie, mimo że starał się to szybko zamaskować. Ja milczałam, wciąż czekając. W końcu odłożył pędzel po raz drugi i odwrócił się do mnie bokiem, patrząc na mnie dziwnie.
— O to powinnaś spytać Ignacego, Ewa. Przyniesiesz mi trochę wody w tym zielonym wiadrze?
— Jasne.
Uśmiechnął się. Ja też się uśmiechnęłam, ale był to raczej grymas kogoś, kto właśnie przegrał cały swój majątek na rosyjskiej ruletce. Wypełniłam jego polecenie, marząc o tym, by sama znaleźć się w tym wiadrze i utopić się. Uwolniłabym się od własnych myśli i zaznała choć trochę spokoju. Około czwartej nad Kołobrzegiem na dobre zawisła ciemnoszara chmura, a pierwsze grzmoty zapowiedziały ulewny deszcz.
Miałam nadzieję, że w Ignacego uderzy piorun. W tym momencie oszczędziłabym nawet Ankę, byleby karma wróciła do niego z nawiązką.

11 komentarzy:

  1. Ohohohohoho, coxon, aleś tu namieszała, normalnie napięcie rośnie i aż chce się zdecydowanie wincyj :DDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezus Chryste, Katja znowu mnie wyprzedziła XD
    ,,Wincyj", Katja? To ja tu jestem ze śląska, ej! :D

    A tak... co do rozdziału...
    No, kuźwa, bardzo zabawne, se pomyślałam, jak przeczytałam, że według Ewki zachowanie Anki jest nie fair. A kto nie mówi swojemu facetowi, że jego brat to był kiedyś jej facet, no kto? Ewka kręcisz się na jakiejś karuzeli, raz w lewo, raz w prawo, może cię zatrzymam, co?
    I wreszcie się przyznała, że jest zmienna jak pogoda. Czyli postęp.
    Głupio trochę, że się poryczała, ale to jeszcze bardziej podkreśla powyższą ,,tezę". Ewa zachowuje się trochę tak, jakby chciała napyskować komuś za te wszystkie świństwa, które ją spotkały w Kołobrzegu, a pewnie będzie ich jeszcze trochę przez ten deszcz.
    Rocky chyba coś może zrobi, bo kurczę może go korci... Heh, fajnie by było.
    Jestem bardzo kuźwa zła na Tadeusza i do jasnej cholery na tą jego francę, cholerną lafiryndę, Julię (wszystkie Julie, jakie w życiu spotkałam, były okropne)... Tak. Najchętniej kopnęłabym Eryczka w tyłek za to, że najpierw się tak chętnie wypowiedział, a potem zrobił wielkie arrivederci. Mielno podejrzane, pewnie w ogóle go nie było.
    Ech, to wszystko przez Ignacego, ja to wiem!
    Team Rocky pozdrawia serdecznie i czeka na nowy rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Katja to super ekspres jest, YOLO.
      Ja jestem z Poznania, ale w gwarze poznańskiej też się tego używa. :D

      Usuń
    2. E, ja też mówię "wincyj" a jestem z Pomorza. Nie dyskryminujcie co :C
      No tak, ale ej, tu muszę trochę Ewkę usprawiedliwić. Ona nie wiedziała, że spotka w Kołobrzegu Rocky'ego, i że jest bratem Ignacego. Przede wszystkim go unika, a Anka nie unika Darka. Może i Ewka jest hipokrytką, a nawet na pewno, ale nie tak do końca. :D
      Pozdrówki! <3

      Usuń
  3. Łohohoho! To się porobiło!
    Jak mnie ciekawi, dlaczego Ignacy jest taki tajemniczy! Jezu, mam nadzieję, że niedługo to wszystko się wyjaśni! No bo to takie podejrzane, że był spoko, a potem już nie... Coś się musiało wydarzyć, jak Eryka nie było... nie wiem, może to miało związek z tym jego surowym ojcem? Kurde bele, no!

    Ciekawe, jak Ewka sobie poradzi z tą wiedzą. Skonfrontuje się z Ignacym? Porozmawia z Anią? Trudno ją rozgryźć... Może będzie dusić wszystko w sobie?

    Czekam ze zniecierpliwieniem na kolejny rozdział! A gdyby Cię to interesowało, to pod jedenastką też zostawiłam komentarz ;)

    Pozdrawiam ciepło w te zimne dni!
    Ciao :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ołkej, to było niemiłe, nawet bardzo. nawet nie podejrzewałabym Ignacego, że jest tak skryty i zamknięty. tworzy jakiś związek z Ewką i jakby nie patrzeć, pomimo wszystko, ewka zasługuje na szczerość. wiem, że może nie należy ona do najbardziej szczerych osób albo do najbardziej roztropnych, jednak pomimo wszystko związek to związek. Ignacy miał do niej pretensje o niemal wszystko, więc zatajeniem informacji wskazał tylko na swoją hipokryzję, ot co.
    choć nie jestem fanką Ewki to trochę mi jej szkoda. mimo wszystko wszyscy dookoła coś wiedzą, a ona zwyczajnie się szamocze i nic z tego nie ma (oprócz wstydu). chociaż to pewnie wynik jej osobowości. wszyscy starają się uchornić przed jej wybuchem, ale z drugiej strony lepsze to niż niewiedza.
    na jej miejscu to chyba spakowałabym graty i po ciuchu zwiała stamtąd. szkoda, że Ewka nie umie nic zrobić po cichu, bo mielibyśmy niezłe poszuiwania. i w sumie wszyscy zasługują na ten strach.
    jednak problemy trzeba rozwiązywać. nie wiem tylko, jak ewka miałaby to zrobić, nie zdradzając Eryka (chłopak nic nie zawinił, w końcu, jak miał się obronić przed pytaniami) no i na dodatek wyszłoby, że spędza z nim czas i robi ten prezent dla Kuby.
    A co do Kuby, nadal nie chcę, żeby coś między nimi było. CIągle team kłamcy/ukrywacza Ignacego.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty niedobra dziewczyno! Robisz to specjalnie. Teraz dajesz jakieś podejrzenia na Ignasia, a dodajesz jakieś ładne kwiatki o Kubie. Nieładnie. Tak się nie robi, bo mącisz mi w głowie. Ale nie, cokolwiek Ignaś zrobił i tak będę team ignacy, o! Nie uda Ci się mnie przekabacić na drugą stronę, o nie. :D
    No, dobra. Jestem na czysto. Teraz mogę czekać na dalszą Ewkę pierdołę, jak zniszczy swój związek z Ignasiem, bo to idzie w kierunku katastrofy. :D
    Czekam. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Co tu się wyprawia?! Tajemnica goni tajemnice. Szczerze mówiąc pojęcia nie mam, co zrobiłabym na miejscu Ewki, ale chyba bardzo by mnie kusiło, by pozbierać rzeczy i zniknąć, nikomu nic nie mówiąc. Wydaje mi się, że Ignacy przegiął pałkę. O to dość solidnie. Biedna Ewka, z taka ilością nowych informacji, z których każda kolejna jest gorsza od poprzedniej, paranoja murowana.
    Pozdrawiam gorąco,
    maximilienne

    OdpowiedzUsuń
  7. Łał, Ewcia, przystopuj trochę w swojej manii teorii spiskowych i konspir, bo cię wpiszą na rządową listę osób monitorowanych z pewnych względów. No i nazwała Ankę flądrą. Aaaeeech.
    W ogóle z jednej strony mamy (nic odkrywczego) Ewkę, która ma za złe Ani, że jakby oszukuje nieświadomego niczego Pawła, a z drugiej strony sama nie ma jaj, żeby wyjawić Ignacemu, że już wcześniej znała Jakuba, nawet nie wspominając o tym, że miała do niego jakieś uczucia (a o zapałkach już w ogóle, bo to by go zraniło mocno, podejrzewam). Marnym pocieszeniem jest to, że chociaż ma na tyle w sobie jakiejś moralności, żeby unikać Jakuba, szczególnie po tym, jak się zorientowała, że dalej na nią mocno działa, ale mimo wszystko trzyma Ignasia w niewiedzy, co jest nie fair, biorąc pod uwagę stosunki braci Leszczyńskich. Musi doskonale zdawać sobie sprawę, że jej relacje z Ignacym po wyjawieniu chociaż cząstki tych informacji by się zmieniły, a ich związek spotkałby się z jeszcze większą ilością wstrząsów itepe. Anka tchórzy, Ewka tchórzy, Ewka nie widzi w tym niczego złego, przynajmniej u siebie.
    A z relacji Eryka wynika, że już wtedy, za dziecka, między Jakubem a Ignacym coś zaczęło się psuć - Ignacy grał w piłkę do czasu, kiedy Kuba zabłysnął w sportach, najwyraźniej też musiało się między nimi popsuć przez ojca: bo Ignacy spadł z piedestału u ojca, przestał być jego wychwalaną miniaturką, którą ojciec chwalił się każdemu, a Jakub pewnie dobrze wypełnił tę lukę - w końcu sport, o studiach nic nie wiadomo, a do wojska poszedł. Co prawda jest jeszcze Staszek, ale Staszek bierze teraz ślub, więc mogę śmiało podejrzewać, że nie będzie kręcił kariery w wojsku. Teraz to Kuba będzie oczkiem w głowie ojca, a że - jak widzimy po wszystkich dramach, szczególnie tej przy stole, podczas pierwszego obiadku - po obu stronach (znaczy, wydaje mi się, że Ignacy to bardziej przeżywa (i też wygląda na to, że to on najwięcej stracił? przynajmniej na razie), ale przecież Jakub to mruk, trudno z niego cokolwiek wyciągnąć) nie pogodzono się z tymi wszystkimi problemami, ta rana dalej jest otwarta. Jestem ciekawa, czy rodzice Leszczyńskich będą mieli jakieś ważniejsze miejsce w akcji (jako postacie, nie jako tło do traum z dzieciństwa; i w ogóle ha, wydaje mi się, że w którymś komciu wspominałam, że rodzice Leszczyńskich mogą przerzucać ambicje na dzieciaki, a tu to!).

    OdpowiedzUsuń