Czekałam na Kubę i byłam zdziwiona tym, że nie zapragnęłam nawet wyjść za nim i go śledzić... cóż, taki scenariusz byłby bardzo rozsądny, prawda? I całkiem do mnie niepodobny. Jak można było się spodziewać, Rocky ledwo zniknął za rogiem, a ja, ocierając łzy, ruszyłam za nim. Zatrzasnęłam drzwi samochodu i puściłam się biegiem, chowając w cieniu budynku. Miałam ochotę wyć do prażącego słońca i przeklinać Kubę w nieskończoność, ale musiałam zacisnąć zęby, chociaż raz. Byłam zraniona mimo świadomości, że przecież on ma rację! A teraz poczułam również wściekłość, która chwilowo przysłoniła przemożną chęć, by zostać w samochodzie i wypłakać roczny zapas łez.
Świat nie kręcił się wokół mnie. Czy byłam na tyle egoistyczna, by sądzić, że cokolwiek może dziać się z mojego powodu? Pewnie nawet dla Ignacego byłam tak bardzo nijaka, że wolał towarzystwo Julii. Byłam beznadziejną dziewczyną, nawet przyjaciółką, skoro Ania ukrywała przede mną tak ważny sekret. Pewnie sądziła, że się wygadam Pawłowi. Brak zaufania z jej strony bolał mnie nawet bardziej niż to, że Kuba uważał mnie za egocentryczną kretynkę. Tylko dlaczego miał aż tak złe zdanie o Ignacym? Nazwał go dupkiem! Ignacego! To słowo pasowało do niego tak, jak do mnie supermodelka. Ani trochę.
Kuba szedł bardzo długo, często skręcając, przez co kilka razy o mało nie stratowałam innych ludzi. Musiałam wtedy szybko się chować, by mnie nie zauważył, a także być czujną, gdyby się odwracał. Nie robił tego jednak. Szedł przed siebie, z rękami w kieszeniach krótkich spodni moro. Dopiero teraz widziałam, jakie umięśnione miał plecy — zarysowywały się pod białą koszulką z każdym ruchem i odniosłam nawet wrażenie, że gdybym go dogoniła i walnęła w nie pięścią, to złamałabym sobie rękę. Wolałam nie próbować.
Tak się na nie zapatrzyłam, że nie zwróciłam uwagi, że wyszliśmy na otwartą przestrzeń. Natychmiast się cofnęłam i schowałam za ścianą budynku, wyglądając na wielki parking przed jakimś blokiem mieszkalnym. Miałam nadzieję, że mnie nie widać, ale ta obawa trwała tylko chwilę. Zamieniła się wręcz w przerażenie, gdy zdałam sobie sprawę, że oparty o samochód na samym brzegu, tuż obok krawężnika, stoi Darek. Z tej odległości widziałam, że minę miał raczej skwaszoną, włosy zmierzwione a kiedy Kuba się do niego zbliżył, zauważyłam również, że przy jego nodze stoi torba podróżna. Kopnął ją w stronę Rocky'ego. Nie widziałam jego reakcji, ale pewnie był wściekły. Nie przywitali się nawet choćby uściskiem ręki, zresztą Darek trzymał obie w kieszeniach.
Zastanawiałam się, o co chodzi, dlaczego spotykają się w Koszalinie, a nie Kołobrzegu? Może w tej torbie kryła się ta ich wielka tajemnica? Żałowałam, że nie słyszę o czym mówią. Kłócić się nie mogli, stali za spokojnie, mimo że nawet z mojego miejsca widziałam, że raczej nie są do siebie przyjaźnie nastawieni. Po krótkiej rozmowie Kuba sięgnął po torbę, zarzucił ją sobie na ramię i odwrócił się gwałtownie, najwyraźniej z zamiarem powrotu. Natychmiast schowałam się, by mnie nie zauważył.
Tak pochłonięta kolejną intrygą zapomniałam, że nawet nie wiem, jak wrócić do samochodu! Musiałam szybko myśleć! W panice weszłam szybko do sklepu tuż obok, który okazał się kioskiem. Schowałam się za półką z gazetami i kątem oka widziałam, jak Kuba przechodzi obok wystawy, a potem znika z zasięgu mojego wzroku. Sprzedawca patrzył na mnie podejrzliwie, kiedy zakradłam się z powrotem do wejścia i wyjrzałam przez nie, szturchając dzwoneczek zamontowany nad drzwiami. Skrzywiłam się. Rocky znajdował się już prawie za rogiem, więc szybko stamtąd wybiegłam, nadal próbując utrzymać niepodejrzliwy dystans, mimo że oprócz nas w uliczce nie było nikogo.
Zachowywałam się jak idiotka, skończona idiotka, ale nie miałam innego wyjścia, skoro najwyraźniej to działało i Kuba nie zorientował się, że cały czas znajduję się za jego plecami. Żałowałam, że nie wzięłam okularów przeciwsłonecznych, bo często oślepiało mnie słońce i przez ten dystans traciłam go z oczu. Musiałam wtedy zrywać się do biegu i zapewne wyglądałam jak jakaś niespełna rozumu.
W pewnym momencie Rocky zatrzymał się na środku chodnika. Ja też stanęłam, nie wiedząc za bardzo, co teraz zrobić. Co się stało? Nie słyszałam, żeby jego telefon zadzwonił. Zmarszczyłam brwi i w tym momencie usłyszałam spokojne:
— Ewa, możesz już przestać mnie śledzić.
Czułam, jak powoli moje policzki oblewa rumieniec. Kuba odwrócił głowę do tyłu i posłał mi spojrzenie spod zmarszczonych brwi. Bardzo powoli do niego podeszłam i wzruszyłam ramionami.
— Nie śledzę cię. Zgubiłam się, szukałam sklepu i...
— W tamtą stronę też? Nawet Darek cię zauważył.
Cholera. A więc jednak nie byłam tak dobra. To on udawał, że wcale nie widzi, jak za nim biegnę i się potykam, po prostu czekał na rozwój sytuacji. Powtarzanie jak idiotycznie się czułam, nie ma sensu, a nawet nie oddaje tego, co działo się w mojej głowie.
— Dowiedziałaś się czegoś ciekawego?
Pokręciłam głową.
— To możemy wracać, czy chcesz mnie jeszcze przeszukać?
Nawet nie odpowiedziałam i nie musiałam na Kubę patrzyć, żeby wiedzieć, że jest na mnie zły, ale tego nie pokazuje, bo woli postępować ze mną jak z pięcioletnim dzieckiem. W sumie nie dziwiłam mu się, zachowywałam się nawet gorzej. Posłusznie poczłapałam za nim, kiedy bez większych dyskusji ruszył dalej. Byłam mu wdzięczna, że starał się zachować przy mnie spokój — to musiało być trudne. Ale sam mnie do tego wszystkiego zmuszał.
Zamyśliłam się. Wszystkie tajemnice zamiast rozwiązywać się, zamieniały się w jeszcze większe sekrety. Nadal nie wiedziałam, dlaczego Ignacy z Kubą się nie cierpią, co robimy w Koszalinie, czy to wszystko ma związek z nagłą zmianą Ignacego, o której mówił mi Eryk... co miałam o tym sądzić? Miałam to tak po prostu zostawić, czekać się nawarstwi i wybuchnie? A może tylko prowokowałam, może zanim zaczęłam się tym interesować, świat trwał w perfekcyjnej harmonii? Cholera, znowu myślałam o sobie jak o pępku świata. Jak nie ja, to ktoś inny. Trafiło akurat na tak ciekawską idiotkę.
— Co do...
Wydałam z siebie ciche „oj”, kiedy nagle zderzyłam się z ramieniem Kuby. Potarłam policzek i spojrzałam na niego. Co on znowu wyprawiał? Odpowiedź nasunęła się sama. Staliśmy obok miejsca, w którym zaparkował samochód. Problem w tym, że brakowało, no właśnie, samochodu. Zrobiło mi się gorąco. Gdzie się podział? Przecież nie odjechał sam! Może coś włączyłam? Może go odholowali? Może...
— Ewa... — Głos Kuby był tak zimny, że aż się wzdrygnęłam. — Gdzie jest samochód?
— Nie wiem... — wymamrotałam — Może to złe miejsce, może gdzie indziej za...
— Daj mi kluczyki.
Przełknęłam ślinę. Przecież ich nie miałam. Nic nie brałam z samochodu. Zwłaszcza nie myślałam o kluczykach, nie umiałam nawet prowadzić, więc po co mi one? Chciałam po prostu zdążyć za Kubą.
— To ty ich nie masz? — spytałam głupio.
— A wyglądam, jakbym je miał?
Po chwili wahania pokręciłam głową.
— Wylazłaś z auta, żeby mnie śledzić i nie wzięłaś nawet kluczyków? Równie dobrze mogłaś powiesić na drzwiach tabliczkę z napisem „ukradnij mnie! KURWA MAĆ! Czy ty w ogóle myślisz? Używasz czasem mózgu czy to tylko atrapa? Nawet nie odpowiadaj.
Kuba na mnie krzyczał. Po raz pierwszy w życiu słyszałam jego podniesiony głos i nie byłam w stanie zdobyć się na żadną inną reakcję niż powstrzymywanie łez. Czułam, jak drży mi podbródek i bałam się na niego nawet spojrzeć. Teraz na pewno miał mnie za dziecinną, skończoną kretynkę i nie dziwiłam mu się. Jak mogłam to zrobić? Ktoś na pewno ukradł samochód, a tak zadbany, względnie nowy mógł sprzedać za niezłą sumę. I sama na to pozwoliłam, mimo że byłam pierwszą do bronienia go przed tym, by Kuba pojechał nim do Koszalina! Teraz nie mieliśmy jak wrócić, został nam tylko pociąg, a ja nie miałam pieniędzy, telefonu, nawet dowodu osobistego, bo wszystko leżało w plecaku na tylnym siedzeniu!
— Tylko nie płacz.
Było za późno. Łzy ciekły mi po policzkach i zaciskałam pięści w kieszeniach tak mocno, że aż bolały mnie dłonie, bo wbijałam w skórę paznokcie. Starałam się wstrzymać oddech, ale kiedy wbrew sobie odetchnęłam, wstrząsnął mną szloch. Szybko zakryłam usta dłonią, ale przecież Kuba nie był głupi. Chciałam się przed nim schować, udawać, że mnie to nie dotyczy, jednak było już za późno. Samochód Ignacego zniknął. Z mojej winy. Dlaczego miałam nie płakać? Dlaczego miałam nie rozpaczać? Nie chciałam wracać do Kołobrzegu.
— Ewa, błagam, przestań płakać.
Nie zareagowałam. Wpatrywałam się w swoje buty. Kuba zbliżył się do mnie i uniósł mój podbródek, zmuszając mnie, bym na niego spojrzała. Nie potrafiłam nic odczytać z jego twarzy, ale między brwiami pojawiła mu się zmarszczka. Pociągnęłam nosem i spuściłam wzrok. Wtedy Rocky zrobił coś, czego najmniej bym się spodziewała. Zrzucił torbę z ramienia na chodnik i przyciągnął mnie do siebie. Schowałam twarz w jego koszulce, zaciskając na niej jednocześnie mocno palce i nie potrafiłam już powstrzymać gwałtownego wybuchu płaczu. Aż zabrakło mi w płucach powietrza.
Nie jestem pewna, czy to odpowiednie słowo, ale w pewnym sensie wstrząsnął mną ten gest. Był ostatnim, jakiego bym się po Kubie spodziewała. Sądziłam, że mnie nie cierpi za to, jak działam mu na nerwy swoim byciem ostatnią pierdołą. Miał prawo nie cierpieć mnie za to, że przeze mnie ukradli Ignacemu samochód. Co prawda do tego, żeby mnie przytulić, Kuba nie potrzebował jakichś wielkich emocji czy zdolności, wystarczała empatia. Ale on raczej za wiele jej w sobie nie miał. A mimo to tkwiłam w jego dodającym otuchy uścisku i wdychałam jego zapach, który przecież tak dobrze znałam — Ignacy używał tej samej wody kolońskiej. Na Rockym jednak pachniała trochę inaczej, zmieszała się z papierosami, a poza tym... nawet nie umiem tego wytłumaczyć.
— No, już. Nie płacz. Jestem na ciebie wściekły, ale nie powinienem tego mówić.
— Przepraszam — wydukałam prawdopodobnie całkowicie niezrozumiale.
Odsunął mnie od siebie. Ja też go puściłam i wygładziłam bez przekonania jego koszulkę, ale już i tak zostawiłam na niej zagniecenia i łzy. Kuba odgarnął mi kosmyki, które wydostały się spod wsuwki, za ucho, a jego wyraz twarzy trochę się zmienił. Widziałam, że jest zdenerwowany, kto by nie był, ale chyba nie miał zamiaru już na mnie wrzeszczeć. Zrobił to co prawda słusznie, ale ja nie lubiłam, kiedy ktoś podnosił na mnie głos. Nie potrzebowałam tego, skoro już i tak wiedziałam, że wszystko jest całkowicie moją winą. To, że straciłam swoje rzeczy i to, że straciłam też coś, co było cenne dla Ignacego, nawet jeśli byłam na niego zła.
Rocky przez chwilę patrzył na mnie, a potem powiedział:
— Wiesz może, kiedy wrócą z tego wieczoru panieńskiego?
— Dziś wieczorem.
Nie wyglądał na zadowolonego, ale pokiwał głową. Kazał mi usiąść na ławce i poczekać, kiedy on pójdzie coś załatwić, co bez wahania zrobiłam, zabierając jego torbę. Tym razem poczekałam na niego, starając się uspokoić. Co prawda kusiło mnie, żeby sprawdzić, co trzyma w tej torbie, ale zwyczajnie bałam się go denerwować, zwłaszcza w takiej sytuacji. To nie był Kuba, którego znałam. Tamten Kuba nie podnosił na nikogo głosu, bo to nawet nie leżało w jego naturze. To był ktoś zupełnie inny i nie wiedziałam, co mam z tym zrobić. Czy nadal czułam to samo? Chyba tak. Pod powłoką zmartwień i zżerającego mnie poczucia winy, wciąż trzymałam w sobie coś, co mnie do niego przyciągało. Ale gdyby nie to, na pewno nie byłoby mnie w obcym mieście, bez dokumentów, pieniędzy i telefonu.
Mój mózg musiał być atrapą.
Czekałam na Kubę długo. W pewnym momencie zaczęłam się nawet zastanawiać, czy mnie tu po prostu nie zostawił. Nie dziwiłabym mu się, ale wrócił, a właściwie przybiegł, zdyszany. Usiadł obok mnie i odezwał się dopiero, kiedy odzyskał oddech.
— Zabierzemy się do Kołobrzegu z Darkiem, ale musimy coś wymyślić w związku z tym cholernym samochodem. Nie możemy iść na policję, to na pewno.
Bezmyślnie przytaknęłam. Nie potrafiłam sobie wyobrazić powrotu. Zacisnęłam mocno palce kolanach, zostawiając na nich czerwone ślady. Cały czas myślałam, co z tym zrobimy. Prezent dla Kuby robiony z Erykiem potrafiłam ukryć. Jakoś wszyscy (prócz Ignacego) potrafili przyjąć do wiadomości, że spędzam z nim czas. Zniknięcia samochodu już nie. Wiedziałam, że prędzej czy później Tadeusz zajrzy do garażu, a wtedy dostanie zawału. Na pewno mnie o to spyta. Co miałabym mu odpowiedzieć? „Wybacz, Ignacy, tak pochłonęło mnie życie twojego brata, że miałam głęboko gdzieś ten twój głupi samochód”? Pewnie nawet nie przeszłoby mi to przez gardło, mimo że to była prawda. Tak zamartwiałam się o ten jego głupi samochód, ale właściwie to chyba sobie to tylko wmawiałam, żeby móc pojechać z Kubą. Przecież gdyby było inaczej, to wzięłabym te kluczyki, a nie porzuciła wszelkie zmartwienia i pobiegła za nim, żeby się upewnić, czy nie handluje narkotykami.
— Na razie nic nie mówmy — powiedziałam w końcu.
Kuba spojrzał na mnie dziwnie.
— Wiesz dobrze, że zauważy to prędzej niż później.
— Wtedy wezmę winę na siebie. To przeze mnie go ukradli.
Nie wierzyłam, że to mówię. To była prawda, ale nie sądziłam, że te słowa przejdą mi przez gardło. Kuba miał rację z tym, że nie możemy tego zgłosić, bo na dobrą sprawę to my pierwsi ukradliśmy samochód Ignacego, więc to na pewno odpadało. Nie chciałam się tłumaczyć. Musiałam co prawda zgłosić, że zgubiłam dowód osobisty, ale to nie wymagało tłumaczenia, że pojechałam sobie na wycieczkę do Koszalina i posiałam też samochód, taka ze mnie roztrzepana Ewka Marchewka.
Westchnęłam ciężko.
— Na razie po prostu udawajmy, że wszystko jest okej.
Rocky pokiwał głową. Nie odzywaliśmy się już do siebie, póki nie przyjechał Darek. Nie skomentował tej sytuacji, bo Kuba najwyraźniej go ostrzegł, że jestem niestabilna emocjonalnie i prawdopodobnie zacznę ryczeć. Mogłabym co najwyżej mu nakopać i powiedzieć, że ja przynajmniej nie jestem skończonym dupkiem. Dopiero w samochodzie przypomniałam sobie, że przecież jestem na niego wściekła. I na Ankę. Ktoś, kto bierze udział w czymś takim, nie powinien się w ogóle wypowiadać na temat przewinień innych.
Darek jednak nie dał mi powodów, bym mogła mu wszystko wykrzyczeć w twarz. Kuba usiadł obok niego, a ja z tyłu, nadal nierozłączna z torbą. Chociaż jej chciałam nie zgubić, bo pewnie Rocky miał tam coś ważnego i nie chciałam już wnikać, czy legalnego. Za dużo emocji jak na jeden dzień. A właściwie pół dnia, bo kiedy ruszyliśmy w drogę, radosny głos w radiu ogłosił, że właśnie wybiła czternasta. Mogłam przysiąc, że dla mnie minęło kilka dni, kiedy siedziałam na tamtej ławce i dławiłam się własnymi łzami. Teraz próbowałam nie rozpłakać się w samochodzie, oparta skronią o szybę.
Przez jakiś czas wpatrywałam się obojętnie w mijane drzewa i budynki, ale potem mimowolnie zamknęłam oczy, mimo że i tak nie mogłam zasnąć. Tak było mi lepiej, starałam się chociaż na chwilę odetchnąć, bo przecież po powrocie do Kołobrzegu musiałam udawać, obracać się w towarzystwie ludzi, którzy notorycznie mnie okłamywali. No dobrze, ja też nie byłam aniołem, ale sytuację z Julką mogłam porównać do mojej sytuacji z Kubą — musiałam to wyciągać z Eryka.
Było mi go szkoda, bo stał się właściwie ofiarą moich wątpliwych zdolności „śledczych”, a przecież był taki uroczy i miły. Zorganizował mi zajęcie, starał się zawsze poprawić mi humor, a jego uśmiech naprawdę dodawał mi otuchy! Już nawet pomijając to, że był przystojny, wydawał mi się teraz jedyną osobą, co do której nie musiałam snuć teorii spiskowych. Marzyłam o tym, żeby z nim porozmawiać. Oczywiście nie o tym, co dziś zrobiłam, ale w ogóle. Chociaż na chwilę skupić się na czymś przyjemnym.
Nie dane było mi zrobić tego w samochodzie, bo niedługo po tym, jak zamknęłam oczy i zastygłam w jednej pozie, Darek i Kuba zaczęli rozmawiać.
— I co z tym zrobisz?
Nie musiałam podglądać, by wiedzieć, że Rocky wzruszył ramionami.
— Nie mam pojęcia.
— Gdybyś to zgłosił, to miałbyś to z głowy, ale równie dobrze mógłbyś pożegnać się z misją, bo przecież ten przychlast od razu by uznał, że to ty ukradłeś tego rzęcha.
Czy Darek właśnie nazwał Ignacego przychlastem? Miałam wrażenie, że się przesłyszałam i miałam ochotę kopnąć mocno butem w jego fotel, ale powstrzymałam się. Chciałam usłyszeć więcej. Może dowiedziałabym się w końcu czegoś ciekawego.
Przez chwilę milczeli, aż w końcu Kuba powiedział tak cicho, że musiałam wytężać słuch:
— Właściwie to mnie nie obchodzi, co on o tym sądzi, ale Ewka zareagowała na ten samochód tak, jakby miał ją ukamienować jak się dowie.
— Dziwisz się?
Nie odpowiedział. Serce biło mi tak głośno, że bałam się, że zaraz to usłyszą i będą wiedzieli, że nie śpię, ale tak się nie stało. Przez chwilę milczeli, a potem znów odezwał się Darek:
— Ania mówiła, że on wiecznie ma z czymś problem, ale teraz to już chyba będzie miał powód, co?
— Zamknij się — odwarknął Kuba.
— Stary, wiedziałeś, że ona za tobą polezie.
— No i co z tego, że wiedziałem? Co z tego?
— To, że masz przestać jej robić wodę z mózgu. To ani trochę nie jest już śmieszne. Kołobrzeg nie jest miejscem na takie akcje, już i tak się zrobił niezły bigos.
Nie wiedziałam, który z nich westchnął, ale po tym, jak ciężkie było westchnienie, wnioskowałam, że to był Rocky. Nie miałam siły analizować ich słów, jedynie nadal nasłuchiwałam.
— Wiem. Na szczęście zaraz ślub i koniec, nie będę musiał tu więcej wracać.
— Ta, jasne. Zapomniałeś chyba o...
— Nie kończ. Mam to w dupie.
— Więc po co ci te pieniądze?
Kuba nie odpowiedział. Nie mogłam dłużej wysiedzieć w jednej pozycji, więc uznałam, że udam, że dopiero się obudziłam. Przeciągnęłam się i usiadłam prosto. Rocky zerknął do tyłu i posłał mi nieco dziwne spojrzenie, ale starałam się nie dać po sobie poznać, że wszystko słyszałam.
W tej torbie były pieniądze. Ile? Pewnie dużo. Dlaczego niby miałby jechać aż do Koszalina, jeśli byłaby to mała suma? Czułam, że mój mózg wręcz paruje od nadmiaru domysłów i chciałam położyć się spać. Kuba wiedział, że za nim pójdę, jeśli mnie zaczepi. Tylko po co? „Przestań robić jej wodę z mózgu” Co to, do cholery, miało znaczyć? O co w tym wszystkim chodziło? Dlaczego tak mówili o Ignacym? Przecież nie bałam się jego, tylko jego reakcji, nie chciałam, żeby miał kolejny powód, by się na mnie wściekać. Poza tym, ten samochód dużo dla niego znaczył. Poczucie winy wyżerało mnie od środka.
Dopiero teraz zaczęło to wszystko do mnie docierać tak naprawdę. Samochód Ignacego został skradziony, a Kuba nie zamierzał iść z tym na policję i wykorzystał mój szok. Trzeba było to zgłosić. Przecież na ulicach jest monitoring! Nikt na pewno nie uznał tego za dziwne, że facet wsiadł do samochodu i bez problemu go odpalił, bo zostawiłam tam kluczyki. Logiczne, że jeśli nikt nie zgłosi kradzieży, to on będzie bezkarny! Cholera. Byłam rozdarta. Czułam, jak moje serce znów przyspiesza. Czy to oznaczało, że jestem współwinna tej kradzieży, jeśli nie zamierzam o niej nikomu powiedzieć? Nie chciałam się odzywać. Kuba już i tak miał mnie pewnie za histeryczkę.
Do Kołobrzegu wróciliśmy, kiedy zegarek na nadgarstku Darka zapikał na godzinę szesnastą. Przez niebo sunęła leniwie niemal granatowa chmura. Szykowała się burza. Miało padać. Niebo miało rozpłakać się nad moją głupotą. Kiedy podjechaliśmy pod dom, żaden samochód nie był przy nim zaparkowany. Odetchnęłam. Nie byłam gotowa na konfrontację z Ignacym, nie teraz.
Szybko wyszłam z auta Darka i popędziłam do furtki, szczęśliwa, że klucze trzymałam zawsze w kieszeni, a nie w plecaku, bo teraz prawdopodobnie wyłabym jak syrena alarmowa. Kiedy dostałam się w końcu do środka i uderzyła we mnie cisza, poczułam chociaż namiastkę ulgi. Powoli, bo drżały mi nogi, podeszłam do kanapy w salonie i usiadłam, wbijając wzrok w posprzątany stolik. Nie miałam zielonego pojęcia, co mam teraz zrobić. Niedługo wszyscy mieli wrócić i musiałam udawać, że wszystko jest okej. Ale jak miałam to zrobić? Rewelacje od Eryka i kłamstwa Anki to był pikuś przy tym, co się dzisiaj stało.
Kuba wszedł do salonu z rękami wciśniętymi w kieszenie i utkwił we mnie spojrzenie, które wręcz paliło moją skórę.
— Jeśli chcesz mi coś powiedzieć, to teraz jest na to czas — powiedział w końcu spokojnie.
Uniosłam na niego wzrok i splotłam palce obu dłoni, zaciskając je tak mocno, że aż zabolało. Chciałam powiedzieć mu wiele. Chciałam uwolnić z siebie ciężar pytań i rzeczy, które były cudzymi sekretami, a ja wiedziałam o nich i nie mogłam przez nie spać. Zamiast tego wstałam i podeszłam do niego, unosząc głowę, by móc mu się przyjrzeć. Wyglądał jak zdenerwowany, zagubiony chłopiec, a nie Rocky, który poprzedniej nocy bił się z jakimiś gówniarzami, a potem doprowadził mnie do takiego stanu, że wyłączyłam całkowicie myślenie i hamulce. W świetle dnia krwawe zadrapanie nad brwią wyglądało strasznie a plaster na nosie tylko w połowie zakrywał okropny siniec.
Ten sam Rocky był dla mnie zagadką. Nie wiedziałam, co mam sądzić, jak się zachować, żeby dowiedzieć się, co go zmieniło przez ten czas. A może nie chciałam? Może chciałam go poznać takiego, jakim był teraz, może o wiele bardziej podobało mi się to, że nie kazał mi się już wszystkiego domyślać, że potrafił sprowadzić mnie na ziemię, kiedy najwyraźniej odlatywałam do jakiegoś świata głupoty?
— Nie rozpraszasz mnie — powiedziałam.
Kuba przez chwilę tylko patrzył na mnie tak, jakby nie tych słów się spodziewał, a później dotknął palcami mojego policzka tak delikatnie, że po plecach przeszedł mi dreszcz. W innej sytuacji utrzymywanie tak długo kontaktu wzrokowego byłoby dla mnie kłopotliwe, teraz jednak czułam, że jeśli spuszczę wzrok, stanie się coś złego. Rocky pokręcił głową.
— Nie mogę ci tego zrobić — odparł cicho. — Jeśli sądzisz, że to ci ułatwi konfrontację z Ignacym, to się mylisz. To, co wczoraj zrobiliśmy było złe, nieważne jak bardzo nie cierpię mojego brata. Ty go kochasz, Ewa, nawet jeśli teraz wydaje ci się, że tak nie jest. Tak samo wtedy, jak i teraz, nie chcę być kimś, kto będzie trzymał cię w miejscu. Dzielimy sekret, ale nie będę z tobą dzielił poczucia winy, jeśli o to ci chodzi. Nie potrafię.
Kuba nachylił się nade mną i pocałował mnie delikatnie w czoło, a potem szybko oddalił się w stronę schodów. Wbiegł po nich na górę i kiedy usłyszałam trzask drzwi, dopiero wtedy byłam w stanie się ruszyć.
Jeśli kiedykolwiek myślałam, że mam złamane serce, to dopiero w tamtym momencie złamało się naprawdę. Byłam tak zakłamana, że prawda po raz kolejny powaliła mnie na ziemię. W jednym tylko nie miał racji i to sobie uświadomiłam — nie kochałam Ignacego. Tak nie mogła wyglądać miłość. Miłość nie była pełna kłamstw i nieufności, przynajmniej ja sobie tego tak nie wyobrażałam. Dowód dostałam już wtedy, kiedy Ignacy mnie pocałował, a mi nie mogła przejść przez gardło odpowiedź.
Za oknem rozległ się pierwszy grzmot. Najwyraźniej Bóg wszystko widział i właśnie na mnie krzyczał.
Z kwestii informacyjnych: dla mnie trwają jeszcze matury, ale w natłoku wszystkich obowiązków złapałam dziwną wenę i nie mogłam przestać pisać, kiedy już się rozpędziłam. Dotyczy to jednak tylko Lata i tutaj również chciałam zainteresowanych poinformować, że nie mam zielonego pojęcia, kiedy pojawi się rozdział na Jesieni. Utknęłam i nie umiem się z tego punktu wydostać. Wracając do Lata, to jeśli ta wena potrwa, będę publikować częściej niż raz na miesiąc. Jeśli nie... no cóż, na razie nic nie przewidziałam na taki scenariusz. Pozdrówki!
Team Ignaś ma ochotę postawić tu znicz.
OdpowiedzUsuńNie traćcie nadziei ci, którzy to czytacie. :D
UsuńTeam Rocky dopinguje nasze gołąbeczki dalej.
OdpowiedzUsuńZetknęły się tu w komciach dwa prądy, będzie burza na końcu. XD
UsuńJaki poeta z Ciebie O.o
UsuńGraham Tuwim :D
nie wierzę, po prostu nie wierzę w głupotę Ewki. Ten samochód to szczyt jej głupoty i wcale nie dziwię się Kubie, że jej nawymyślał. Chociaż w sumie mu nie zależy, więc jeden pies.
OdpowiedzUsuńOgólnie relacje w tej rodzinie są bardziej niż dziwne. Serio, to jest siedemnasty rozdział, a ja nadal nie mam pojęcia, co się tam dzieje. Może to też trochę wina Ewki, bo jej roztrzepanie raczej nie sprzyja ogarnięciu informacji.
Czekam na reakcję Tadeusza.
Ale serio, ta sprawa jest tragikomiczna XD nie zdziwię się jak samochód zjawi się sam z siebie.
I wyjaśnij o co chodzi z Ignacym i Kubą!
A, i jeszcze jedno, z tym złamanym sercem to nawet żal mi Ewki. Wydaje mi się, że ona czuje coś odbydwu i tutaj wszystko się komplikuje. I w jednej sprawie się z nią zgadzam: w prawdziwym związku ludzie nie oszukują się aż tak bardzo.
pozdrawiam!
A wydawało mi się, że trudno już się zdziwić tym, co Ewka robi. :D
UsuńTo jest straszne, że to siedemnasty rozdział, a ja jeszcze nic nie wyjaśniłam, tylko wikłam, nie wiem jak to o mnie świadczy, w pierwotnym planie to był prawie koniec, ale w praktyce... nah. XDD
Pozdrówki!
A ja się dziwię, że Ewa faktycznie zrobiła ten krok i pozwoliła paranoi sobą kierować - tak, wcześniej przetrzepywała rzeczy prywatne Ignacego, przeszukiwała mu kieszenie, ale śledzenie to jest inny poziom, wyższy, którego się nie spodziewałam. Jezu, co ta Ewka.
OdpowiedzUsuńNo tak, wiedziałam, że Kuba wie, że Ewka go śledzi, to buła, nie żadna agentka na miarę Mission: Impossible. Myślałam, że Kuba pociągnie tę farsę do momentu, aż dotrze do auta, ewentualnie, że spróbuje sobie z Ewki jajca porobić i zniknąć jej z oczu, żeby potem ją podejść, ale widać miał inny sposób.
Ale sam mnie do tego wszystkiego zmuszał. - Cześć, jestem Ewa ToNigdyNieJestMojaWina, miło cię poznać!
Kuba na mnie krzyczał. - aha, Ewa, dzięki za trafną obserwację xD. Ej, Ewka, pamiętasz, jak wspominałam o jakiejś refleksji na temat kjutnego badboya Kuby? EKHEM. Koleś ma temperament. Wypadałoby się nad nim zastanowić. Nah, po co.
Czy Ewa w ogóle zmierza w stronę jakiejkolwiek pozytywnej zmiany? Bo jak na razie zawirowania życiowe sprawiają, że staje się coraz gorsza - usprawiedliwia swoje paranoiczne zachowania na każdym kroku, zwala na wszystkich dookoła winę za rzeczy, których sama się dopuściła, wszyscy ją uciskają i zmuszają do tego, żeby zachowywała się jak rozwydrzony bachor, a na domiar złego weszła już na ten poziom, gdzie uważa, że śledzenie ludzi jest przecież oke, BO ONA ZOSTAŁA ZMUSZONA, a do torby Kuby nie zagląda tylko dlatego, że och, on się na mnie zezłości, nie dlatego, że zawartość tej torby nie jest jej cholerną sprawą (no sorasy, rozzłościł mnie ten fragment mocno - bezmyślność to jest to, co może mnie rozsierdzić). Ja rozumiem, ciekawość rzecz ludzka, ale gdyby tak scenariusz odwrócić, Ewka sapałaby i byłaby jeszcze bardziej (tylko w alternatywnym świecie to jest możliwe) uciśniona przez wszystkich dookoła, biedna ofiara, uosobienie niewinności, a oni wszyscy dookoła źli do szpiku kości i w ogóle konspira. Matko.
Chociaż jej chciałam nie zgubić, bo pewnie Rocky miał tam coś ważnego i nie chciałam już wnikać, czy legalnego. - czy ona serio ma powody, żeby podejrzewać go o przewożenie czegoś nielegalnego, jakichś prochów? Rozumiem, fight club i te sprawy, podziemny krung, ale fakt, że ona nawet nie karci się już za tak głupie myślenie jest dla mnie z deka dziwny. Bo wcześniej był oborzedres, potem jednak nie dres, bo już go lubiła, teraz to już w ogóle mniej dres, ale potencjalny handlarz narkotyków i morderca? Skąd się to bierze? Tylko z jego prezencji mruka? Czy po prostu to twój sposób na przekazanie nam, że paczcie, jaki Kuba jest mhroczny i tajemniczy, wygląda, jakby mógł cię zabić, ale hihi, tak naprawdę to ukocha? Mierzi mnie to, strasznie uprzedmiotawia to Kubę, jeżeli w ogóle mogę użyć tego słowa w ten sposób. Spłaszcza go i spycha na margines społeczeństwa, do którego nie powinien należeć tylko dlatego, że jest gburem z tajemnicami. (Ta, pieniądze wskazują na co innego, ale ona uromantycznia? potencjalne złe cechy).
Miłość nie była pełna kłamstw i nieufności, przynajmniej ja sobie tego tak nie wyobrażałam. - w takim razie niby Jakuba kochasz, roztrzepana trzpiotko? Albo chcesz kochać? Jakuba, którego śledziłaś, Jakuba, którego torby nie przeszukałaś tylko dlatego, że by się zdenerwował? Ewka, główna prawda jeszcze cię nie przygniotła.
Miałam to tak po prostu zostawić, czekać się nawarstwi i wybuchnie? - czekać, aż się
„ukradnij mnie! - brakuje cudzysłowu zamykającego.
jakby miał ją ukamienować jak się dowie. - przecinek przed "jak".
Miało padać. Niebo miało rozpłakać się nad moją głupotą. - powtórzenie.
Nie miałam zielonego pojęcia, co mam teraz zrobić. Niedługo wszyscy mieli wrócić i musiałam udawać, że wszystko jest okej. Ale jak miałam to zrobić? - miałam, mam, mieli, miałam.
W świetle dnia krwawe zadrapanie nad brwią wyglądało strasznie a plaster na nosie tylko w połowie zakrywał okropny siniec. - przecinek przed "a".
Dobra, odpowiem tu też na kwestie z poprzednich komentarzy, bo się w pewnym sensie zazębiają, a nie chce mi się wszędzie tego samego pisać. :D
UsuńTo, że Kuba był w takich małych ilościach i pojawiał się z jednym zdaniem pod koniec rozdziałów to wina rozłożenia wydarzeń. Próbowałam podejść do tego realistycznie i wiadomo, że Ewka nie będzie na niego wpadała co pięć sekund, a była przecież zaaferowana Ignacym, a raczej tym, jak zaczął ją drażnić, więc to potęgowało odczucia wobec Kuby. Coś w ten deseń, taki chciałam uzyskać efekt, nawet nie potęgowałam napięcia, bo i po co, po prostu szukałam dogodnego momentu na konfrontację. :D
Ach, i zanim przejdę dalej, to przecież ja pisałam, że Ewka ma być drażniąca? Dziecinna? Z wadami? Ostrzegałam? Ostrzegałam. Że ci powieka nerwowo drży to za to, że nie wzięłaś mnie na poważnie. Wchodzę w rolę świadomie w tej narracji, aż za świadomie czasem. XD
— Czy zdarzy się kiedyś, że to ty będziesz mnie ratował, a nie ja ciebie? - hmmm? A co z kolesiem w klubie? – Ewka tego nie pamięta, tak jak i wielu innych niedogodnych dla niej rzeczy, taka sytuacja. :D
nie potrafię nie odnieść wrażenia, że przesadziłaś z próbą zrobienia z niego jakiegoś faceta z nieodkrytą, zaszyfrowaną guembią. Za wielka z niego pseudo zagadka, żeby chciało mi się bawić w wyciąganie enigmy i jechanie z koksem, serio, jak na moje progi przedobrzyłaś. – TYLKO ŻE ON NIE MA TAKI BYĆ??? Już chciałam to wcześniej pisać, ale dałam sobie na luz, bo stwierdziłam, że może sama do tego dojdziesz, ale chyba muszę tu bronić mojej koncepcji. Kuba nie jest taki, jakim go widzi Ewka. I da się to łatwo zauważyć, wystarczy się przyjrzeć. Uznała go za dresa, tak? Dlaczego? Bo ma bliznę – raz, bluzę – dwa, jest mrukiem – trzy. Ale nie zauważyłaś, że słownictwo ma jednak bogatsze niż Sebix spod bloku, prawda? Zauważyłaś, zwróciłaś na to uwagę. :D Nie jest wcale dresem, nie jest też takim ostatnim mrukiem, jak można by podejrzewać, bo prowadzi z Ewką normalną rozmowę, ale skoro nie odpowiada jej z taką częstotliwością i tak dużo jak Ignacy, to mózg Ewy wydedukował – OHO, MAM DO CZYNIENIA Z MRUKIEM. Kuba lubi bić się za kasę, do tego pewnie nielegalnie – OHO, KRYMINALISTA. Przecież równie dobrze mógł pójść gdzie indziej, to Ewa pomyślała po swojemu, ale on przytaknął, można by nawet przypuszczać, że dla świętego spokoju. Pierwsza scena, w której widzimy Kubę, to ta w siłowni. Mógł równie dobrze pójść do siłowni, przecież tam też mają ring, można się bić normalnie, nie w tym FAJT KLUBIE, jak to określiła Ewka. Dalej. Ewa ciągle myślała o Kubie, ale próbowała nie wspominać w ogóle o konkretnych sytuacjach, bo... nie. To Ewka. Z Ignacym w roli głównej też raczej nic nie wspomina, ale mamy go jako bohatera od samego początku, bo wybrały go zapałki. Wrócę do konceptu z tym, że np. zapałki wybrałyby Kubę. To byłaby taka sama sytuacja. To wina narracji, niestety. Nie mogę napisać nic wbrew temu jak napisałam Ewkę, bo to opko to już i tak jest absurd. :D Ewka chce widzieć Kubę, tak jak go widzi. Możliwe, że to jest jej problem. Chce widzieć, że jest niebezpieczny, na pewno robi złe rzeczy, wygląda jak zbir. Dlaczego? Bo to zupełne przeciwieństwo Ignacego. Że to wygląda absurdalnie, to wiem, ale taki był mój cel, ot wsio.
Ja już pisałam, że Ewka to antybohaterka. Zero samorefleksji, wszyscy są winni, a swoje kłamstwa można usprawiedliwić zemstą za cudze, no bajka. Takie ameby istnieją, niestety. I są tak samo wkurwiające, a nawet gorzej. A mogła być jeszcze gorsza, tylko, trust me, hamuję się czasem przy pisaniu, chociaż to bardzo zabawne, jak się ludzie nią irytują. Na tym etapie ona chyba nawet siebie samej nie kocha, co z jednej strony jest smutne, ale... no, widać to od samego początku. To opko nie idzie ku dobremu, że tak rzeknę, żaden spojler, raczej można samemu się domyślić.
I tyle, żadna głębia, żadna konspira. :D
zeżarło mi kursywy, kurdebele, ale mam nadzieję, że się tam odnajdziesz. :D
UsuńNie krytykowałam tym oczywiście kreacji postaci, tylko wyrażałam swoje reakcje na jej zachowanie. Reakcje dostałaś takie, jakich się spodziewałaś, czy nie? ;p
UsuńWięc moje zupełne zobojętnienie wobec postaci Kuby było celowe, dobrze zrozumiałam? Nie jestem teraz pewna, czy cię rozumiem i czy myślimy o tym samym. Bo jak faktycznie o to, to mnie się w ogóle nie rozchodziło o budowanie czy utrzymywanie napięcia, a o to, że w tamtym momencie miałam wylane, czy w Kubę pierdyknąłby meteor, stuknęłoby go autko, czy Ewka wrobiłaby biedaka w ciążę i byłby zmuszony przy niej usychać przez resztę życia, w ten deseń raczej. W takim razie nie nie podeszła mi twoja kreacja, a on jako człowiek i dla mnie za duże stopniowanie.
On do bodajże 14-15 rozdziału, jak wreszcie zaczął mieć w tekście coś do roboty, faktycznie był mrukiem, nie mówię tego przez pryzmat Ewki. Samego dresa odebrałam zaś jako słowo zastępujące opkowy opis wyglądu postaci, od fryzury, poprzez ilość pieprzyków na czole, przez obwisłe spodnie i ketę na szyi. A że to był pierwszy rozdział chyba, to też nie możesz mieć mi za złe, że nie wiedziałam, że co drugie słowo w ustach Ewki jest wyolbrzymione i rozdmuchane do gargantuicznych rozmiarów przecież, pewne kwestie się zagnieżdżają w umyśle czytelnika i takimi zostają mimo późniejszych rewelacji (i też zależy od wrażliwości czytelnika na różne kwestie, ale w to mi się nie chce wchodzić). Mimo charakteru Ewci i rozumieniu, jaka ona jest, nie powinnam musieć stawiać pod znakiem zapytania tak trywialnych kwestii jak to, czy ktoś faktycznie wygląda jak dres, czy nie ;P. Zresztą tu też można wejść w to głębiej, bo przecież przynależność do subkultury może się człowiekowi zmienić z jednej na drugą, ktoś może zacząć się z subkulturą uosabiać lub przestać, uznałam to za wysoce prawdopodobne, że Kuba w przeciwieństwie do Ewki nie tkwił w jednym miejscu przez x lat, też to nie jest tak, że jak raz byłeś Sebixem spod bloku, to nim zostajesz do końca życia, a twoje słownictwo i aspiracje życiowe nigdy się nie zmieniają z joł joł i rozwalonej ławki na coś ambitniejszego. Co prawda tym niczego nie wnoszę, ot wyjaśniam swój punkt siedzenia i to, dlaczego tak odebrałam pewne kwestie.
Bo w gruncie rzeczy cholernie głupio jest nie ufać postaci... w dosłownie wszystkim, szczególnie, że już nawet po prostym rachunku prawdopodobieństwa przy tylu przekłamaniach raz na jakiś czas powinno się jej już udać stwierdzić coś poprawnie, a tu się okazuje, że Ewka o wiele mocniej żyje w swoich urojeniach i że terapia nie powinna być tylko uprzejmą propozycją. Bo jeżeli mam podważać wszystko, to równie dobrze mogę wziąć każdą stwierdzoną przez Ewkę rzecz i uznać, że ehehehe, to w końcu Ewka, więc jebs na odwrót i tak jest w rzeczywistości - przeciwieństwo tego, co zawsze widzi Ewka (a gdzie w tym zabawa?). To uznałam za łatwe, dlatego przyjęłam, że pewne rzeczy w toku myślenia Ewy są prawdą w mniejszym lub większym stopniu, też chyba nie możesz oczekiwać, że uznam, że ona kłamie/wyolbrzymia w kosmos nawet podczas oddychania. Bajdełejem, zaś kiedy pisałam po tym pytaniu, czy to twój sposób na pokazanie guembi, to już nie był przytyk odnośnie twojej kreacji, a odnośnie Ewki znów i jej patoli, na co miał wskazywać późniejszy nawias, noale mogłam w sumie pozmieniać kolejność w komciu, bo wyszło jak wyszło, w sumie się nie dziwię, że tak to odebrałaś.
Trochu szkoda, że postanowiłaś mi to wyłożyć kawa na ławę, nie oczekiwałam, że zaraz mi się rozpiszesz na temat całokształtu, wystarczyło dać mi okazję na przejechaniu się na Ewce i sama bym doszła do odpowiednich wniosków.
Nie wiem, czego się spodziewałam, będę z tobą szczera. Ludzie mnie czasem naprawdę zaskakują tym, jak postrzegają pewne rzeczy. XD
UsuńWiesz co, to jest tak, że ja daję zupełną swobodę czytelnikowi. Ewka jara się czym chce, czytelnik może mieć swoje reakcje i że miałaś wylane w pewnym momencie na Kubę, to ci się nie dziwię, podejrzewam, że też bym miała. Może spaprałam to trochę, przyznaję, ale teraz już tego nie cofnę, będę konsekwentnie brnąć do końca.
JA WIEM. To jest w tym najlepsze, że nie możesz jej ufać, ale bez przesady. Ona nie kłamie. Ona wyolbrzymia. Jak źle zrozumiałam, to przepraszam. To już wina jej toku myślenia, że pomyślałaś, że to taka głębia specjalna. Ona chce widzieć tę głębie i musi. I to nie jest tak, że musisz brać wszystko pod poprawkę. Ale takie już naprawdę dziwne rzeczy - tak. Jak na przykład to, że on na pewno jedzie do Koszalina zaszlachtować stado owiec. Zauważyłam wśród reakcji pod poprzednim rozdziałem, że wszyscy uznali za podejrzane właśnie przez panikę Ewki. ALE DLACZEGO. NIE TAKIE AKCJE ODWALAŁA. XDD
E, no nie wiem. To wszystko można chyba wysnuć samemu (chyba), to nie jest jakieś mega skomplikowane opko, tylko obyczajówka z przejaskrawioną bohaterką, pełno takich w sieci pewnie, nie znam się, a oryginalna zbyt nie jestem w romansach. :D
"Zacisnęłam mocno palce kolanach, zostawiając na nich czerwone ślady." - na kolanach ;)
OdpowiedzUsuń„Przestań robić jej wodę z mózgu” Co to, do cholery, miało znaczyć? - zgubiłaś kropkę
A ja się właśnie zastanawiałam, jak ona za nim popędziła, kto zamknął samochód. A tu proszę, nikt tego nie zrobił i teraz mają! Biedna Ewka. Ja się jej nie dziwię, że się rozryczała. Ja bym chyba dostała takiej histerii, że nikt nie byłby w stanie mnie pocieszyć. Jak miałam stłuczkę swoim autem to ryczałam jak pojebana, a gdyby to było cudze... Ja nawet nie mogę sobie tego wyobrazić. Dziwi mnie trochę, że tego nie zgłosili... Ja bym zgłosiła. No c'mon, samochód to nie portfel z dwudziestoma złotymi.
Ciekawi mnie ta rozmowa Darka i Kuby. Hmm, ja mam wrażenie, że Kuba coś od Ewki chce, a jednocześnie jest jakiś taki... dumny. Wtedy wybrała Ignacego, więc teraz będzie się na niej mścił i robił jej "wodę z mózgu", wysyłał sprzeczne sygnały. (Ale i tak ją chce, ja to czuję).
Hmm... ciekawe jak Ignacy zareaguje na brak samochodu...
Pozdrawiam! :)
Zapomniałam wspomnieć, że poprzedni rozdział też skomentowałam. ;)
Usuń